WRÓCIŁAM!!!! Tęskniliście? ;) Bo ja za wami bardzo. Pierwszy rok studiów mam już za sobą ;) Wszystkie egzaminy już pozdawane, zostało tylko jechać po wpisy ;) Mam masę czasu i jeszcze większą masę pomysłów jak pociągnąć dalej te opowiadanie. Z góry przepraszam za beznadziejność tego rozdziału, macie dowód jakim wielkim beztalenciem jestem ;) Czekam z niecierpliwością na wasze opinie ;) A już w piątek zapraszam na nowy rozdział na Miłosnym Skandalu.
~~*~~*~~*~~
Duży, dębowy zegar wskazywał godzinę 3 w nocy, a silny wiatr
natarczywie dobijał się do okiennic. Siedziałem w skórzanym fotelu po raz setny czytając krótką notatkę
otrzymaną przez Alison.
Hermiona musi poznać
prawdę. Musisz jej powiedzieć
zanim będzie za późno.
Twoja Alison.
Czemu akurat teraz? Teraz kiedy zaczyna w końcu nabierać do mnie
zaufania? Teraz, kiedy całe wieczory
spędzamy razem na wspólnych rozmowach?
Byłem na siebie wściekły. Gdybym tylko mógł cofnąć czas nie zachowałbym
się jak tchórz, nie powinienem uciekać. Gdybym tylko te 17 lat temu postanowił
zostać być może wszystko wyglądałoby inaczej. Może udałoby mi się powstrzymać
całe zło, które wyrządził Tom. A ja po
prostu chciałem chronić dwie najważniejsze osoby w moim życiu. A przecież człowiek
z miłości popełnia często różne głupstwa.
Westchnąłem. Oby mnie tylko nie znienawidziła jak pozna prawdę –
pomyślałem.
***
14 luty jeden z najbardziej wyczekiwany dni przez wszystkich, z wyjątkiem mnie Hermiony Riddle. Od rana w całej szkole panuje przesłodzona
atmosfera, od której już mi nie dobrze. Cały Hogwart nie mówi o niczym innym
jak o dzisiejszym balu. Dziewczyny przechwalają się między sobą sukienkami,
które założą na dzisiejszy wieczór, natomiast faceci kombinują jak przemycić
kilka butelek ognistej tak aby, żaden z nauczycieli nic nie zobaczył. A ja?
Najchętniej zostałabym w swoim dormitorium, pod ciepłą kołdrą i dobrą książką w
ręku. Westchnęłam ze zrezygnowania i
spojrzałam na lustro, Wbrew sobie musiałam przyznać, że wyglądałam całkiem
nieźle, nowa sukienka leżała na mnie idealnie, ze spiętego koka uciekło kilka
niesfornych kosmyków, a delikatny makijaż podkreślał oczy. Na sam koniec
spryskałam się moimi ulubionymi perfumami, które dostałam dzisiejszego dnia od
Dracona i byłam gotowa do wyjścia.
W pokoju wspólnym ślizgonów czekał już na mnie jak zwykle
elegancki i szarmancki blondyn, który na mój widok uśmiechnął się łobuzersko i
czule pocałował na powitanie.
Przed wejściem do wielkiej Sali czekała już na nas roześmiana
Alicja z Trevorem oraz Ginny z Zabinim.
Moja najlepsza przyjaciółka mimo zaawansowanej już ciąży wyglądała
przepięknie, długa oliwkowa sukienka podkreślała jej zaokrąglony brzuch,
natomiast lekko podkręcone włosy dodawały jej niewinnego i dziewczęcego uroku.
Blaise dumny jak paw nie odstępował na krok swojej ukochanej, co chwile
upewniając się czy na aby na pewno dobrze się czuje.
Wielka Sala przeszła istną metamorfozę. Długie rzędy stołów
zastąpione zostały sześcioosobowymi okrągłymi stolikami poustawianymi na
brzegach pomieszczenia. Na Sali panował
przyjemny półmrok rozświetlany iskrzącymi się serduszkami, które rozrzucały
małe kupidyny.
Zajęliśmy jeden z najbardziej oddalonych stolików na sali. Dopiero teraz miałam czas żeby przyjrzeć się
innym. Niektórzy pozajmowali już wolne
stoliki, inni szukali swoich osób towarzyszących, a jeszcze inni zdążyli już
wyjść na parkiet i zacząć tańczyć do pierwszych taktów muzyki. Kilka stolików dalej siedział Harry, który
obdarzył mnie uśmiechem pokazując przy tym dwa rzędy śnieżnobiałych zębów, ku
mojemu zdziwieniu jego towarzyszką była Luna, ubrana w śliczną niebieską sukienkę
na ramiączkach. W głębi duszy miałam nadzieje, że zdążył już
zapomnieć o Ginny.
Kątem oka dostrzegłam wchodzącego do sali dumnie kroczącego Rona wraz z Lavender, która
wyglądała tak jakby miała się zaraz rozpłakać.
Na jej widok wezbrało we mnie współczucie. Z łatwością mogłam sobie wyobrazić przez
jakie piekło musiała przechodzić, będąc z tym zrudziałym śmieciem.
-Na kogo tak patrzysz? – poczułam na karku ciepły oddech na karku.
-Rozglądam się – odparłam,
-Ja już Ci nie wystarczam? – Draco musnął wargami moje ucho –
Chodź zatańczyć.
Z uśmiechem na ustach podałam mu rękę, żeby już po chwili wirować
na parkiecie. Draco jest naprawdę
świetnym tancerzem. Mogłam się o tym przekonać nie raz. Zespół z szybkich piosenek przeszedł na wolną,
a ja w końcu mogłam zatopić się w ukochanych ramionach mężczyzny, który był dla
mnie całym światem. Jak dla mnie czas
mógł się zatrzymać. Liczyłam się tylko
Ja, Draco i Ta magiczna chwila.
-Kocham Cię i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie – wymruczał mi
do ucha.
-A ja Ciebie Draco -
pocałowałam go delikatnie a on odwzajemnił pocałunek, który z każdą
chwilą stawał się coraz bardziej namiętny, pełen pożądania i miłości. Moje ciało płonęło z pożądania. Pragnęłam
tego przystojnego blondyna. Pragnęłam być jego i żeby on był mój tylko i
wyłącznie mój. Bez względu na przeszłość. Bez względu na cały ten koszmar jaki
przeżyłam. Ufałam mu i byłam pewna, że mnie nie skrzywdzi.
Dopiero kiedy piosenka się skończyła, zdyszani oderwaliśmy się od
siebie.
-Muszę się napić -
oznajmiłam – Zaraz wracam – pocałowałam go i udałam się w kierunku baru.
Kiedy stałam już przy barze, moich uszu dobiegł stłumiony i
wściekły głos Rona oraz szloch dziewczyny, którą z pewnością była
Lavender. Impulsywnie postanowiłam
zainterweniować, i ruszyłam w ich kierunku.
Stali za drzwiami Wielkiej Sali. Ron cały czerwony ze złości, krzyczał i
szarpał przerażoną i zapłakaną dziewczyną.
-Weasley zostaw ją! – wymierzyłam różdżką w jego plecy.
-To moja sprawa co z nią robię, więc z łaski swojej wypierdalaj –
Ron nawet na mnie nie spojrzał.
Podeszłam do niego bliżej i przystawiłam mu różdżkę do szyi.
-Powiedziałam, żebyś ją zostawił parszywy szczurze – wysyczałam –
No puść ją.
-A jak nie to co?
-Hmmm.. pomyślmy – przeszyłam go lodowatym spojrzeniem – Jedna
Avada i po problemie – jeszcze bardziej
przycisnęłam różdżkę do jego szyi – Chcesz jeszcze pożyć Weasley to zostaw ją w
spokoju. To jak będzie?
-Niech Cię szlag Riddle! – w jego oczach panowała furia –
Popamiętacie mnie obie!
***
Kiedy tylko Mon-Ron się oddalił usłyszałam zaniepokojony głos
ślizgonki. Czas zacząć przedstawienie
–pomyślałam.
-Wszystko w porządku Lavender?
-Nic nie jest w porządku – zaszlochałam – Nie umiem już tak żyć.
Każdego dnia umieram ze strachu.
-Zrobił Ci coś?
Widziałam przejęcie na twarzy dziewczyny.
Kiwnęłam twierdząco głową.
-Co takiego Lavender? Może uda mi się jakoś pomóc.
-Nikt nie może mu pomóc – kilka kolejnych łez spłynęło mi po
policzku.
-Ciiiii nie płacz – usłyszałam i poczułam jak Hermiona mnie
przytula – Jeśli nie chcesz to nie musisz mówić..
-R-roon o-on mnie z-zzz-zgwałcił – kolejny szloch wyrwał się z
moich ust.
Widziałam zaskoczenie wymalowane na twarzy dziewczyny, i w głębi
duchu byłam z siebie dumna. Hermiona połknęła haczyk.
-K-kochałam go, a o-on mi t-to zrobił – ciągnęłam – Nienawidzę
samej siebie.
-Już dobrze – usłyszałam – Obiecuje, że już więcej nie tknie Cię
palcem. Poczekaj tutaj przyniosę coś do
picia, dobrze Ci to zrobi.
Hermiona wstała i zaczęła się kierować stronę Wielkiej Sali.
-Zaczekaj! – zawołałam za nią ocierając pospiesznie łzy – Ja
przyniosę, chociaż tak mogę Ci się odwdzięczyć.
-Jesteś pewna?
-Tak. Nic mi nie będzie, zaczekaj tutaj.
-No dobrze.
Gdy tylko zniknęłam z pola widzenia Hermiony, uśmiechnęłam się do
siebie. Nie potrafiłam uwierzyć w to, że
wszystko poszło tak gładko. Wzięłam z
baru dwa kremowe piwa i oddaliłam się w najbardziej wyludniony kąt sali. Kiedy
upewniłam się, że nikt nie patrzy do
piwa Hermiony wlałam kilka kropel eliksiru nasennego. Wracając ponownie przybrałam maskę
zastraszonej i cierpiącej Lavender.
-Przepraszam, że tak długo ale była straszna kolejka – podałam
Hermione butelkę z kremowym piwem, a sama upiłam spory łyk ze swojej butelki.
Po 30 minutach rozmowy i picia kremowego piwa uznałam, ze
najwyższy czas na kolejny etap zemsty. Poprosiłam Hermione, żeby mi towarzyszyła w
drodze do dormitorium, ponieważ boje się że spotkam Rona i sama sobie z nim nie
poradzę. Zgodziła się od razu, lecz ku mojemu niezadowoleniu poszła
powiedzieć swoim przyjaciołom, że zaraz wraca.
Gdy weszłyśmy do pustego pokoju wspólnego ślizgonka ledwo trzymała
się na nogach. Głos miała znużony, a oczy same się jej zamykały.
Posadziłam, ją na jednym z czerwonych
foteli a sama poszłam do swojej sypialni
pod pretekstem przyniesienia czegoś mocniejszego.
-I jak? – usłyszałam cichy szept, gdy tylko weszłam do swojego
dormitorium.
Mon-Ron leżał wygodnie rozłożony na moim łóżku ze szklanką
ognistej w ręku.
-Jak na razie wszystko idzie zgodnie z planem.
-Nie spieprz tego Brown, a czeka Cię nagroda - Jego oczy
zaświeciły się złowrogo.
-Pójdę sprawdzić czy czasem już nie śpi – odparłam zawstydzona
jego spojrzeniem i czym prędzej popędziłam na dół, potykając się o własne nogi.
W pokoju wspólnym zastałam smacznie śpiącą i całkowicie bezbronną
dziewczynę.
-Mon-Ron!! –zawołałam.
-Czego się drzesz Lavender? Nie możesz ruszyć tego swojego
spasionego tyłka na górę?
-Miałam Ci powiedzieć kiedy zaśnie – wskazałam na Hermionę.
-Dobra dawaj ją..
***
20 minut później staliśmy w lochach przed przejściem do pokoju
wspólnego ślizgonów.
-Znasz hasło? – zapytałam
Ron spojrzał na mnie z politowaniem po czym wypowiedział hasło.
-Czysta krew – uśmiechnął się ironicznie, kiedy w ścianie pokazało
się przejście – Niby tacy sprytni a od 6 lat nie potrafią hasła zmienić.
Zlokalizowanie pokoju brunetki zajęło nam chwilę. Położyliśmy ją
ostrożnie na łóżku.
-Rozbierz ją – usłyszałam władczy głos Rona – Ja zaraz wracam
-Gdzie idziesz?
-Po jeden drobny szczegół, bez którego to wszystko nie miałoby
żadnego sensu.
Po kolei ściągnęłam z niej buty, pończochy, sukienkę rozrzucając
wszystko po pokoju, rozpuściłam jej kasztanowe włosy, które kaskadami opadły na
ramiona. Została jedynie w czarnej,
koronkowej bieliźnie przykryta pod satynową, zieloną pościelą.
Nie minęło 5 minut kiedy wrócił Ron ciągnąc za sobą, nieprzytomnego
bruneta.
-Na Merlina Mon-Ron! Coś mu zrobił?
-To tylko eliksir nasenny – z lekką zadyszką położył chłopaka tuż
koło prawie nagiej Hermiony.
Z triumfującym uśmiechem na ustach przyglądał się swojemu dziełu.
-Jesteś skończona Riddle -
pogłaskał ją po policzku – Mówiłem, że Cię zniszczę.
***
-Draco spokojnie proszę Cię – usłyszałem głos siostry – Może po
prostu poczuła się zmęczona i poszła do dormitorium?
-Powiedziała, że musi coś załatwić i zaraz będzie a nie ma jej od
2 pieprzonych godzin! Jak mam być spokojny?! – z furią spojrzałem na siostrę –
A co jeśli jej się coś stało?
-Stary wyluzuj – Blaise położył mi dłoń na ramieniu – Hermiona
jest silna, na pewno nic jej nie jest.
-Sprawdzałeś wasze dormitorium? – Ginny przytuliła się do Diabła.
-Tak na samym początku, było puste.
-Może się mineliście?
Przeczesałem palcami włosy.
-Pójdę jeszcze raz sprawdzić. Jeśli jej tam nie będzie idziemy do
James’a.
- Idę z Tobą – zaproponowała Alicja – Wolę nie zostawiać Cię
samego w takim stanie.
Szybkim krokiem skierowałem się do dormitorium. Stanąłem przed
dębowymi drzwiami i wziąłem dwa głębokie wdechy. Z sercem bijącym jak młot
uchyliłem drzwi.
-I co braciszku? – usłyszałem zniecierpliwiony głos siostry –
Draco?
- Zabije skurwysyna – wysyczałem.
Z hukiem otworzyłem drzwi by kilka sekund później być już przy
łóżku.
-Wstawaj Ty skurwysynie – jednym zwinnym ruchem wyciągnąłem
bruneta z łóżka i przywaliłem mu z całej siły.
-Malfoy? – odpowiedział zaskoczony – CO ty tu robisz?
-Co ja tu robię? – przywaliłem po raz kolejny – CO ty tu kurwa
robisz?
Kolejne uderzenie i odgłos łamanej kości. Z nosa bruneta pociekła krew.
-Draco zostaw go! – Alicja próbowała odciągnąć mnie od chłopaka
-Zabije go! – w moim głosie było słychać rozpacz.
-Malfoy porozmawiajmy – głos bruneta był zdesperowany – Słuchaj
nie wiem co tutaj robię, ani co się stało.
-Draco? – dobiegł mnie zaspany głos Hermiony – Co się stało?
W tym samym czasie do pomieszczenia wbiegł zdyszany Zabini wraz z
Trevorem. Od razu rozeznali się w
sytuacji.
-Smoku - zaczął Zabini –
Uspokój się. My się nim zajmiemy…
- O boże - z usłyszałem
szept Hermiony
-Zabini zabierz go – usłyszałem głos siostry – Niech załatwią to
między sobą.
Przez kilka minut panowała niezręczna cisza, którą zdecydowała się
przerwać Hermiona.
-Draco słuchaj.. ja nie mam pojęcia co się stało..
Prychnąłem.
-Nie masz pojęcia? To ja Ci powiem! Rozłożyłaś nogi przed obcym
facetem!
-Draco..
-Nie skończyłem – czułem, że powoli traciłem kontrole nad sobą –
Nigdy bym nie pomyślał, że możesz mi zrobić coś takiego! Myślałem, że jesteś
inna. Kochałem Cię a ty mnie
zdradziłaś! Byłem cierpliwy! Nie
naciskałem na Ciebie bo wiem przez co przeszłaś! Czekałem, aż sama wyjdziesz z
inicjatywą jeśli poczujesz się gotowa, a Ty tak po prostu poszłaś do łóżka z
obcym facetem! Jeśli chciałaś mnie zranić i się na mnie odegrać to brawo! Udało
Ci się.. Jesteś z siebie zadowolona?
Widziałem jak łzy napływają jej do oczu.
-Ja naprawdę nic nie pamiętam..
-Nie rób ze mnie idioty.. Dobrze wiem co widziałem…
-Draco..
-Wychodzę.. a gdy tu wrócę mam nadzieje, że już Cię tutaj nie
będzie.
-Proszę wysłuchaj mnie! – słyszałem rozpacz i desperacje w jej
głosie.
-Nie mam ochoty słuchać dalszych kłamstw..
Wyszedłem z dormitorium nie oglądając się za siebie. Czułem jak całe moje ciało rozpada się na
drobne kawałeczki. Desperacko potrzebowałem samotności. Czym prędzej
skierowałem się do wyjścia nie spoglądając nawet na zaniepokojone twarze przyjaciół.
Nogi same zaprowadziły mnie pod pokój życzeń. Przeszedłem trzy
razy wzdłuż ściany myśląc o miejscu, gdzie mógłbym pobyć całkowicie sam. Szybko przeszedłem przez drzwi i znalazłem
się w małym, przytulnym salonie z czarną skórzaną kanapą i butelką ognistej na
mahoniowym stole. Cały pokój był utrzymany w przytulnym zielonym kolorze, a
jedynym oświetleniem był tańczący ogień w kominku.
Z ulgą usiadłem na miękkiej kanapie i pociągnąłem spory łyk
ognistej. Dopiero teraz powoli dochodzą
do mnie wydarzenia sprzed kilkunastu minut. Pierwszy raz w życiu usiadłem i
zacząłem płakać. Co czułem?
Rozczarowanie? Wściekłość? Obojętność?
Sam nie wiem, ale jedno jest pewne, miałem złamane serce..
Wróciłaś! Musze sobie odnowić historię! Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńWróciłam i mam nadzieje, że już nie odejdę ;D
UsuńOh nieee, no czeeemuuuu? ;c Wiedziałam, że sielanki długo nie będzie, głupie przeczucie się sprawdziło ;c Super, że znowu będziesz pisać :)
OdpowiedzUsuńCałusy!
Nie lubie jak jest za bardzo przesłodzone ;P
Usuńjak dobrze że wróciłaś! bardzo dobry rozdział, czekam na następny ;3
OdpowiedzUsuńDziękuje ;)
UsuńWróciłaś! Nie wierzę ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdzialik, czekam na następny :D
Uwierz uwierz ^^ cuda się zdarzają ;D
UsuńO
OdpowiedzUsuńMój
Boże
!!!!!!
Nareszcie wróciłaś!!!! Strasznie się cieszę!!!! A rozdział jak zwykle super!!! Jejku, kocham twojego bloga, twój styl pisania ♡♡♡ z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział... biedny Draco, biedna Hermiona... mam nadzieję, że się pogodzą...
Pozdrawiam :* :* :*
Szkoda że Draco jej nie wysłuchał :/
OdpowiedzUsuńRozdział super :) Czekam na następny!
Pozdrawiam i weny życzę :D
rozdział ok.
OdpowiedzUsuńLayls
dramione-teatr-uczuc.blogspot.com ~ zapraszam serdecznie !!
Cholerny Ron! Ta świnia zawsze musi coś zepsuć. Mam nadzieję, że jakoś to odkręcisz i to szybko, a poza tym rozdział całkiem niezły :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Jak dotąd nie komentowałam mimo że czytałam Twój blog od początku. Bardzo sie cieszę, że wróciłaś z nową notką zwłaszcza że mam dziś urodziny^^
OdpowiedzUsuńTak więc dziękuję za cudowny prezent
~M.
Świetny ! <3 Kiedy następny? :3
OdpowiedzUsuńZapraszam, dopiero zaczęłam ;)
kocham-i-walcze-pani-weasley.blogspot.com
PaniWeasley
Dziś zaczełam czytać twojego bloga i odrazu uderzył mnie fakt że to pierwsze opowiadanie gdzie Miona jest córką Voldzia i ogólnie czytam jeszcze 4 inne dramione i musze stwierdzić że twoje wątki są unikatowe a rozdziały obłędne. Czekam na więcej .
OdpowiedzUsuńOmg ! Cholerny wiepszlej ! Ughhrr... Zabije idiote, trzymajcie,...albo nie póśccie !!
OdpowiedzUsuńYyyyhyyy wdech wydech wdech wydech....
No, ale serio... Super, tylko szkoda że akcja się zrąbała. Tak jak też nie lubię przesłodzonych rozdziałów, ale nie chce żeby cała wina spoczywała na Mionie. Mam nadzieje, że wszystko się wyjaśni, ale nawet jak jest źle to i tak piszesz zaczepiście *-*. Kiedy rozdział ? Oczywiście nie myśl sobie, że cie ponaglam, czy coś. Wiesz, czysta ciekawość. A wracając do tego rudego wieprza, niewyżytego idioty, patafiana (itd...itp..) to mam nadzieje, że potraktujesz go Avadą :3.
I szczerze to mam promyczek nadzieji, że Lawender się przyzna ,że pomagała temu idiocie.
No, a tak z innej beczki, to ciekawe o jaką prawdę może chodzić Jamesowi i Alison..... Czyżby Jam był ojcem naszej Mionki.... O-o Nie no mam chyba za dużą wyobraźnie, chociaż....
Uuuu, a co do dziecka Ginny, kiedy ona urodzi ? Hah, diabeł dumny tatuś...xD
Dobra, trochę za duży ten komentarz...
-twoja wierna czytelniczka, pisze z anonima bo nie mam konta na blogerze, ale będe się podpisywać #3mi# :)
CRUCIO ! (tylko tyle powiem ;-;)
OdpowiedzUsuń