6/28/2013

Rozdział 4

Mam bardzo świetny humor  i z okazji zdania przeze mnie matury z dedykacją  dla Wiktorii dodam jeszczę jeden rozdział przed wyjazdem ;)   Zanim przejdziecie do czytania  pierw sprawy organizacyjne.
Znalazłam idealny szablon na mojego bloga,  i  mam zamiar przy nim zostać jak najdłużej.
Widzę jak dużo osób odwiedza mojego bloga,  i chcę żebyście wiedzieli, że na prawdę zależy mi na każdej opinii czy będzie pozytywna czy negatywna, wszystkie przyjmę "na klatę".
 To chyba na tyle ;)


~~*~~*~~*~~

UWAGA: ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENY PRZEZNACZONE DLA DOROSŁYCH, JEŚLI KTOŚ NIE CHCE ICH CZYTAĆ NIE MUSI BĘDĄ ONE OZNACZONE KURSYWĄ WIĘC MOŻNA JE OMINĄĆ.

Poczułam lekkie, znajome szarpnięcie w okolicy pępka  i chwile później znajdowałam się już pod wielką mosiężną bramą.  Miała ona z 10 stóp wysokości kraty bramy przypominały wijące się węże.
- Po co mnie tu przyprowadziliście? Gdzie ja jestem? - próbowałam się wyrwać z silnie trzymających mnie rąk  ciemnoskórego chłopaka
- Cicho Granger  - odparł spokojnie blondyn - zaraz się wszystkiego dowiesz.
Zabini podniósł lewą w rękę jakby w geście pozdrowienia i brama powoli zaczęła się otwierać. Szliśmy w milczeniu, drobne kamyczki wysypane na drodze chrzęszczały pod naszymi stopami.  Dookoła panowała ciemność,  z daleka słyszałam plusk fontanny i ciche pohukiwanie sów.  Dotarliśmy pod wielkie dębowe, ręcznie zdobione drzwi.  Młody Malfoy otworzył je i bezceremonialnie wepchnął do środka. Znalazłam się w ciemnym i zimnym pomieszczeniu. Strach paraliżował całe moje ciało, a w gardle powstała okropna gula utrudniająca przełykanie.  Nie miałam pojęcia po co mnie tutaj przyprowadzili.. co jeśli chcą ode mnie wyciągnąć informacje na temat Harry'ego i Zakonu Feniksa?  Niech od razu potraktują mnie cruciatusem albo avadą, i tak nic nie powiem.
Przekroczyliśmy kolejne zdobione drzwi i znaleźliśmy się na oświetlonym korytarzu, na którym znajdowało się kilka mi znanych twarzy. Wszystkie pary oczu były skierowane w moją stronę, mogłam w nich dostrzec zaciekawienie, a może tylko mi się tak zdawało?  Chciałam zapaść się pod ziemie. Miałam nadzieję, że to tylko zły sen, że zaraz się z niego obudzę i będę w przytulnym pokoju Ginny. 
Wprowadzili mnie do dużego, przestronnego pokoju. Na środku stał mahoniowy zdobiony stolik do kawy,  zielona sofa i dwa fotele do kompletu. Ściany były w kolorze zieleni i srebra. Barwy slytherinu - pomyślałam.  Przez duże zdobione złotem okna, wdzierał się księżyc, dając przyjemny półmrok. Na przeciwko stolika był umieszczony kominek w którym cicho trzaskał wesoło ogień. Musiałam przyznać, że pokój był urządzony z klasą.
- Zaraz wracamy - rzekł spokojnie blondyn - Nawet nie próbuj uciekać Granger, bo i tak Ci się nie uda.


***

W jadalni trwała wielka dyskusja na temat jak obalić Albusa Dumbledorea i cały Zakon Feniksa. Byliśmy już w posiadaniu kilku bardzo ważnych i istotnych informacji, lecz członków wciąż przybywało. Nagle do pomieszczenia wszedł młody Malfoy wraz ze swoim kompanem Zabinim.
- Panie - obydwaj się pokłonili -  Znaleźliśmy ją, czeka w salonie.
Po sali przeszły ciche szepty.
- Jesteście pewni, że to ona? - Głos zabrała moja żona Alison
- Tak pani - odrzekł Malfoy Junior - Jestem przekonany, że to z pewnością ona.
- Czy powiedziałeś jej cokolwiek?
- Nie
- Bardzo dobrze się spisaliście. Możecie być pewni, że wdzięczność Lorda Voldemorta nie zna granic. A teraz.. Alison, chodźmy czas odzyskać jedyną prawowitą dziedziczkę Salazara Slytherina i naszą córkę.


***

Stach paraliżował całe moja ciała, na przekór Malfoy'owi szukałam jakiegoś sposobu ucieczki. Podeszłam do jednego z wielkich okien i je otworzyła,  spojrzałam w dół.. cholera za wysoko.  Drzwiami też nie mogłam się wydostać, bowiem tuż za nimi był korytarz pełen śmierciożerców. Ze zrezygnowaniem opadłam na kanapę, muszę grać na zwłokę. Ginny pewnie już zauważyła, że mnie nie ma. Pewnie poinformowała już Zakon Feniksa i mnie szukają.
Moje rozmyślenia przerwał dźwięk otwieranych się drzwi. Do pomieszczenia weszła elegancka kobieta o długich, kasztanowych włosach i idealnej gładkiej cerze. Tuż za nią pojawił się kruczoczarny, przystojny mężczyzna o intensywnie zielonych kocich oczach.
- Witaj Hermiono - przywitała się ciepło kobieta
-  Nic wam nie powiem! Możecie sobie darować tą grzeczność, i od razu mnie zabić!
- Nikt tu nikogo nie będzie zabijać. Przynajmniej nie dzisiejszego wieczoru - powiedział stanowczo mężczyzna
- Kim jesteście? Czego chcecie? - nie dawałam za wygraną.
- Kim jesteśmy ? -  na ustach mężczyzny dało się dostrzec lekki uśmiech - Wybacz Hermiono, że się nie przedstawiliśmy.  Jestem Tom Marvolo Riddle, a oto moja żona Alison. Jesteśmy Twoimi rodzicami.
Ostatnie słowa ciągle dzwoniły mi w uszach. Czy ja się aby nie przesłyszałam? Voldemort ma żonę? A mnie uważa za swoją córkę? 
- To jakiś podstęp? 
- To są fakty Hermiono. Jesteś naszą jedyną córką, a tym samym jedyną dziedziczką samego Salazara Slytherina - odparł spokojnie Tom.
- Kłamiesz! Nigdy nie słyszałam o tym by Voldemort.. - zawahałam się -  miał córkę..
- Słuchaj córeczko - zaczęła kobieta
- Nie mów do mnie córeczko.. moimi rodzicami są mugole!
- No dobrze. W takim razie Hermiono.. Po co mielibyśmy Cię okłamywać?
-Niech no pomyślę.. Może dlatego by zdobyć ode mnie informacje na temat Harry'ego?
- Nie sądzisz, że jeśli chcielibyśmy to zrobić to wystarczyłoby podać Ci kilka kropel Veritaserum? - odrzekł Voldemort - Jesteś naszą córką z krwi i kości Hermiono
- Udowodnij!
- Powiedz Hermiono czy w ciągu ostatnich kilku dni nie wydarzyło się coś niezwykłego?
Przed oczyma pojawił mi się ten felerny dzień, kiedy z Ginny wybrałyśmy się na zakupy i ekscytacja kiedy widziałam jak śmierciożercy znęcają się nad tą kobietą. Przypomniał mi się mój ostatni sen, o dwójce bawiących się dzieci.
- Jak to możliwe? 
- Chcesz wiedzieć? 
- Tak, powiedzcie mi wszystko.
Po dwugodzinnej rozmowie i opowieści Alison i Toma wszystko zaczęło się składać w jedną całość. Dowiedziałam się o przepowiedni, która mówiła że dziecko poczęte przez dziedzica Slytherina będzie jeszcze potężniejsze od niego samego.  Poznałam prawdę dotyczącą mojego pochodzenia i tego jakim dyrektor Hogwartu okazał się być draniem. Ale czy potrafiłam tą prawdę zaakceptować?  W mojej głowie rodziło się setki pytań i wątpliwości. A co z Ginny? Czy ona zaakceptuje to kim są moim prawdziwi rodzice. No właśnie czy powinnam ich tak nazywać? Czy zasłużyli sobie na takie miano?  Nie znam ich. Nie wiem jacy są na prawdę i czy ich intencje są czyste. Ohh Merlinie tak wiele pytań a tak mało odpowiedzi. 
- Nikt Cię tu nie będzie zatrzymywał siłą Hermiono - z rozmyślań wyrwał mnie głos mojego biologicznego Ojca - Znasz już prawdę, to do Ciebie należy decyzja
- Potrzebuje czasu, muszę wszystko przemyśleć i przeanalizować. To nie jest wcale takie proste
- Dostaniesz tyle czasu ile będziesz potrzebowała
- Czyli jestem wolna?
- Pewnie kochanie - odpowiedziała radośnie kobieta -  Ten dom zawsze był Twoim domem i zawszę będzie stał przed Tobą otworem. 
-Dziękuje. Myśle, że powinnam już iść. Jest późno
- Do zobaczenia Hermiono - kobieta podeszła i przytuliła mnie do siebie.
Zawahałam się na chwilę, ale odwzajemniłam uścisk.
- Do zobaczenia - odparłam i czym prędzej skierowałam się do drzwi wyjściowych.
Gdy tylko znalazłam się po za granicami Riddle Manor teleportowałam się do Nory. Ku mojemu zdziwieniu wszyscy smacznie spali, a łóżko Ginny stało nadal puste. Czyżby jeszcze nie wróciła? 
Zmęczona wydarzeniami dzisiejszego dnia, przebrałam się szybko w ulubioną piżamę i położyłam wygodnie do łóżka, nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam do krainy morfeusza.

***

Siedziałem na parapecie i wpatrywałem się w pełnie księżyca, spojrzałem na podłogę na której leżały już trzy puste butelki po ognistej. Kręciło mi się w głowie, ale nie byłem jeszcze wystarczająco pijany. Starałem się wymazać chociaż na chwile widok z wczorajszego dnia..  Nie potrafiłem znieść widoku Hermiony.. mojej Hermiony z innym facetem.  Pragnąłem żeby była tylko i wyłącznie moja.  Myślałem, że wybuchnę gdy zobaczyłem ją całująca się z tym dupkiem Krumem. Co on takiego ma w sobie czego ja nie mam?
Upiłem łyk Ognistej z nowo otwartej butelki. Zerknąłem przez podwórko, zobaczyłem Hermionę, która szybko podążała w stronę Nory. A gdzie Ginny?  Przecież wyszły razem.
Wzruszyłem ramionami, tej nocy jakoś zbytnio mnie to nie obchodziło. 

Zeskoczyłem z parapetu, upewniłem się, żę hałas jaki przy tym narobiłem nie obudził Harry'ego i najciszej jak się dało opuściłem pokój. Jakaś niewidzialna siła ciągnęła mnie wprost do pokoju w którym spała Hermiona.  Na samą myśl o tej dziewczynie robiło mi się gorąco.
Otworzyłem drzwi i wślizgnąłem się do pokoju Ginny i Hermiony. Tak jak myślałem mojej siostry nie było, za to Hermiona spała w swoim łóżku oddychając miarowo.
Rzuciłem na pokój zaklęcie wyciszające, upewniłem się jeszcze, że nikt nie zdoła otworzyć drzwi i podszedłem powoli do śpiącej dziewczyny. Była piękna. Kaskada kasztanowych włosów oplatała jej twarz, a malinowe usta miała lekko rozchylone. Tak bardzo pragnąłem poczuć je na swoich, dowiedzieć się jak smakują.  Usiadłem na krawędzi łóżka i chwile jej się przyglądałem, pogłaskałem  ją delikatnie po policzku i złożyłem delikatny pocałunek. Była spełnieniem wszelkich moich marzeń.
- Ron? - usłyszałem zaspany głos dziewczyny - Co ty tu robisz? Która jest godzina?
Wpatrywałem się w nią, byłem jak w transie.
- Ron? Słyszysz mnie? 
- Ciii - przyłożyłem jej palec do ust - Obiecuje, że będzie Ci jak w niebie.
Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć zacząłem ją całować, czułem jak się opiera lecz nie dawałem za wygraną. Zaczęła się wyrywać lecz  byłem silniejszy. Nagle poczułem jak coś ostrego wbija mi się w język.
- Ała! Ugryzłaś mnie szlamowata dziwko!
Wpadłem w furię, rzuciłem na nią zaklęcie krępujące. Krzyczała lecz nikt nie mógł jej usłyszeć. Zacząłem całować jej szyję, następnie dekolt. Sciągnąłem górę od piżamy ukazując jej kształtne jędrne piersi. Napawałem się każdym centymetrem jej nagiego ciała, pieściłem je i całowałem,. Mimo ciagłych krzyków i protestow dziewczyny czułem wzrastające we mnie pożądanie i rządze. Byłem bliski spełnienia swoich pragnień. Zerwałem z niej dół od piżamy. Była w samych seksownych, czarnych, koronkowych majtkach. Zdarłem je z niej jednym intensywnym ruchem. Mimo oporów, które stawiała rozszerzyłem z łatwością jej zgrabne uda i wszedłem w nią. Krzyk rozpaczy wydarł się z jej ust, czułem jak jej całe ciało drży. Poruszałem się w niej coraz szybciej i szybciej. Czułem jak fala rozkoszy przepływa przez moje ciało. Dziewczyna przestałą się wyrywać najwyraźniej dała za wygraną, co umożliwiło mi szczytowanie w jej ciasnej szparce.
Po wszystkim ubrałem się i jak gdyby nigdy nic zostawiłem oniemiałą, zapłakaną dziewczynę. W końcu należała tylko do mnie.


***

Oczy miałam opuchnięte od płaczu, a duszę i ciało zbezczeszczone. Z trudem nabierałam powietrza do ust, dławiłam się własnymi łzami. W głowie ciągle przewijały mi się sceny z przed chwili. Jak on mógł! Ron - mój najlepszy przyjaciel. Nigdy nie przypuszczałam, że jest zdolny do tak okrutnych czynów. W jednej chwili cały smutek przerodził się w niepohamowaną złość, pragnęłam zemsty i to nie byle jakiej. Chciałam żeby cierpiał męki, pragnęłam całe jego życie zamienić w piekło. 
Nagle drzwi pokoju otworzyły się,  a ja od razu chwyciłam za różdżkę i zaczęłam nią celować w osobę stojąca naprzeciwko mnie.
- Hermiona? - uslyszałam zszokowany głos Rudej
- Ginny.. - wychrypiałam zapłakanym głosem
- Na Merlina dziewczyno, cała się trzęsiesz co się stało? 
Zanim się obejrzałam Ginny już mnie przytulała i głaskała po głowie..
- Bo Ron.. on, on.. - nie potrafiło mi to przejść przez gardło
- Co takiego zrobił?
- On mnie zgwałcił Ginny! - wykrzyczałam jednym tchem
Widziałam jak źrenice zielonych oczy mojej przyjaciółki powiększają się i zaczynają ciskać błyskawice
- Niech ja tylko dorwę tego skurczybyka.. pieprzony psychol
- Ginny nie! Proszę...
- Ale.. 
-Żadnego ale. Sama to załatwię - zawahałam się -  Gdy przyjdzie odpowiednia chwila.
- Wiedz, że możesz na mnie liczyć
- Ginny, ale to Twój brat..
- Ja już nie mam brata Hermiono..


*** 

Leżałem na swoim łóżku ściskając w jednej ręce pomiętą fotografie przedstawiającą mnie i Hermione jako dzieci, w drugiej zaś trzymałem szklankę do połowy wypełnioną bursztynowym płynem.  Jaki ja byłem głupi! Jak mogłem nie dostrzec chociaż najmniejszej podobizny małej Hermiony sprzed kilku lat z obecną. Bałem się o własną skórę. Co teraz będzie? Czy wybaczy mu te wszystkie lata poniżania i wyzwisk? Czy też powie o wszystkim swojemu ojcu i  będzie się na mnie mściła? Na samą myśl się skrzywiłem. Ale skąd  mogłem wiedzieć?  Że przyjaciółka Pottera i Wieprzleja okaże się dziedziczką Slytherina a zarazem najpotężniejszą czarownicą na ziemi ?  Niech to szlag! Draco uspokój się, jeszcze nic nie jest przesądzone. Próbowałem opanować emocje kłębiące się we mnie, lecz to nie było łatwe. Nie pozostało mi nic innego jak czekać. Przyszłe dni będą decydujące.

***

 Obudził mnie ostry ból głowy. Powoli próbowałam otworzyć oczy lecz promienie słońca zbyt mocno dawały o sobie znać. Osłoniłam oczy dłonią i rozejrzałam się po pokoju. Dopiero po chwili dotarły do mnie wydarzenia z dzisiejszej nocy, fala nienawiści i obrzydzenia znowu przepłynęła przez moje ciało.
Nagle drzwi się otworzyły a w nich stała Ginny. W ręce trzymała szklankę wypełnioną dziwnym czerwonopomarańczowym płynem. Spojrzałam na nią pytająco.
- To dla Ciebie Hermiono - postawiła mi szklankę na stoliku nocnym
- Co to takiego?
- Eliksir PO, przecież nie chcesz chyba nosić w sobie dziecka tego zwyrola - odrzekła spokojnie ruda
- Wielkie dzięki Ginny. Nawet o tym nie pomyślałam. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła - podniosłam szklankę do ust i wypiłam całą zawartość za jednym razem.
- Zawsze do usług - Ruda posłała mi uśmiech - Co masz zamiar teraz zrobić?
- Wynoszę się stąd jeszcze dzisiaj wieczorem
- I gdzie pójdziesz?
- Słuchaj Ginny.. jest coś o czym muszę Ci powiedzieć. Proszę Cię o jedno,  nie przerywaj mi i nie oceniaj wszystkiego pochopnie. Jesteś jedyną osobą, której w tym domu mogę zaufać.
- Zamieniam się w słuch.
Na wszelki wypadek rzuciłam na pokój ochronne zaklęcia, by nikt nas nie podsłuchiwał. Rozmawiałyśmy z dobre dwie godziny. Opowiedziałam jej o spotkaniu Malfoya i Zabiniego w dyskotece, którzy mnie uprowadzili i zanieśli do nieznanego mi nigdy wcześniej  domu. Ginny dzielnie znosiła moją opowieść i nie odezwała się ani słówkami, nawet wtedy gdy dotarłam do momentu, gdy dowiedziałam się że moim ojcem jest Tom Riddle. Wyrzucając te wszystkie sekrety z siebie poczułam wielką ulgę. Kamień spadł mi z serca. Gdy w końcu skończyłam swoją opowieść. Z zapartym tchem czekałam, na wybuch złości mojej najlepszej przyjaciółki, lecz nic takiego nie miało miejsca. Znałam już ją  tak dobrze, że po jej wyrazie twarzy wiedziałam, że nad czymś mocno się zastanawia.
- Hermiono? - Ginny przerwała panujące między nami milczenie - Jaki masz plan?
- Jeszcze kilka godzin miałabym wątpliwości, ale teraz wiem że chcę się przenieść do Riddle Manor. Do Granger'ów nie mam po co wracać nawet nie mają pojęcia, że istnieję.
- Mogę Ci ufać prawda? - Rudowłosa spojrzała na mnie swoimi dużymi zielonymi czyma
- Pewnie, jesteś dla mnie jak siostra!
- Bo widzisz, jest coś o czym prawie nikt nie wie.
- O co chodzi Ginn? Podniosłam brwi w geście zaciekawienia, zachęcając tym samym Rudą mówienia.
 - Już na początku szóstej klasy wyrzekłam się mojej rodziny. Nigdy nie chciałam być zdrajcą krwi, nigdy nie chciałam należeć do Zakonu Feniksa, ale moi rodzice wieżą ślepo we wszystko co Dumbledore im powie. Miałam dość wiecznego poniżania i ukrywania się. Długo męczyłam się z podjęciem decyzji i w końcu się zdecydowałam. Udałam się do Snape'a i powiedziałąm, że chcę się widzieć z Voldemortem. Chciałam wstąpić w jego szeregi. Oczywiście nie było to takie proste. Snape był podejrzliwy musiałam pierw zdobyć jego zaufanie by przejść do następnego etapu, którym było spotkanie z Tomem Riddlem.
- Spotkałaś się z nim?
- Tak
- I co było dalej?
- Bardzo długo rozmawialiśmy.  Miałam działać incognito.  Umówiliśmy się, że dalej będę mieszkać ze swoją rodziną. Miałam robić za szpiega w śród członków Zakonu Feniksa i potem donosić o wszystkim Czarnemu Panu.   Moja rodzina jest tak głupia, że nawet nie zauważyli jak wymykałam się nocami zdawać raporty.   Gdy dowiedziałam się od Malfoya, że Czarny Pan ma córkę
- Malfoya?! On wie, że Ty..
- Nie. Nie wie. Ukrywam się pod pseudonimem Lisica.  Mogę kontynuować?
- Pewnie
- No więc, gdy dowiedziałam się, że Czarny Pan ma córkę, Malfoy skierował się do mnie z prośbą czy mogłabym mu pomóc w poszukiwaniach. Obiecałam, że jak tylko się czegoś dowiem niezwłocznie go poinformuje. Uprzedzając Twoje pytanie Hermiono - Ruda uśmiechnęła się  - Skąd wiedziałam, że to Ty?  W dniu wesela Billa i Fleur zauważyłam Twoje znamię na prawym ramieniu, nigdy wcześniej go tam nie miałaś. Wszystko wtedy zaczęło układać się w jedną całość.
Po raz drugi tego popołudnia zapadła między nami głucha cisza. Teraz to ja pierwsza odważyłam się ją przerwać.
- Czy w takim  jesteś..
- Śmierciożercą? Można tak stwierdzić
- Ale?
- Ale nie jestem naznaczona tak jak inni. Miałam działać incognito, lecz mam nadzieję że teraz to się zmieni.
- Co masz na myśli? - Zapytałam zaciekawiona
- No jak to co? - odparła wesoło Ruda - moja najlepsza przyjaciółka jest córką Czarnego Pana czy mogło mi się przytrafić coś wspanialszego?  Przeprowadzisz się do domu Twoich rodziców, a ja wraz z Tobą. 
- Och Ginny - przytuliłam przyjaciółkę - a ja tak bardzo bałam się, że mnie przez to znienawidzisz.
- Witaj w klubie mała.  A teraz kochanie, powiedz mi jak chcesz to wszystko załatwić?
- Myślałam, żeby powiedzieć Twoim rodzicom, że po prostu chcę opuścić Norę i pobyć trochę sama ze sobą.
- A nie lepiej uciec wymknąć się w nocy cichaczem? I napisać potem list, że nic nam nie jest i że maja się nie martwić bo jesteśmy bezpieczne?
Uśmiechnęłam się lekko do przyjaciółki.
- To w takim razie trzeba się spakować. Zostało nam niewiele czasu.
~~*~~*~~*~~

Ogólnie jestem zadowolona  z rozdziału ;)  Nienawidzę Rona więc stąd ten pomysł na zrobienie z niego sadysty ;D mam nadzieje, że chociaż w minimalnym stopniu was zaskoczyłam. powoli zaczynam wprowadzać coraz więcej akcji, nie chcę zrobić zaraz przesłodzonej kochającej się rodzinki, choć na pewno nie zabraknie czułości i trochę dobrego choć i groźnego Voldzia ;)  to chyba tyle. Czekam na wasze opinie ;)
Pozdrawiam ;*

25 komentarzy:

  1. Rozdział jest genialny! :)
    Rona to bym gołymi rekami udusiła, ale ale dobra ;p
    Wszystko jest świetne i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam! :D
    Jak napisałaś "Lisica" to od razu pierwszą osobą jaka przyszła mi na myśl była Ginny :D
    Co do rozdziału. Jest bardzo... kontrowersyjny.
    Na wielu blogach czytałam o gwałtach itp., ale jeszcze na żadnym opis nie był tak dokładny. To jest trochę... przerażające.

    Trochę mnie odrzuca cała ta aura otaczająca Voldemorta :P Po pierwsze robisz z niego dobrego człowieka, którego powszechnie uważają za tyrana :P (przynajmniej tak to odebrałam ), po drugie... czemu on wygląda normalnie??

    Ogólnie czytało mi się bardzo dobrze i mimo, że nie które wątki nie są takie jakie bym chciała to naprawdę mnie wciągnęłaś :)
    To Twoje opowiadanie i prowadź je dalej po swojemu, a ja postaram się przymykać oko na takie szczegóły :)

    Zapraszam do siebie na miniaturkę i pozdrawiam :)

    DiaMent.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Voldemorta i jego wyglądu to się jeszcze wszystko wydarzy ;D
      Co do sceny gwałtu to po prostu miałam przypływ weny po za tym jest to jeden z ważnych wątków w tym opowiadaniu ;D

      Usuń
  3. Zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Award 

    Więcej informacji na ten temat tutaj:

    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/2013/06/liebster-award-3.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć ! Bardzo podoba mi się Twój blog . Nominowałam cię do LA . Węcej na : http://wish-you-were-here-dramione.blogspot.com/ .

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, może cię jeszcze nie informowałam, ale dodałam cię do polecanych na moim blogu - http://jestes-miloscia-moja.blogspot.com/

    jednakże jak już cię informowałam o tym, to przepraszam <3

    Całusy i weny : )


    A co do rozdziału, to kocham cię za pisanie tego opowiadania <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział super.
    Tego Rona to jak bym najchętniej zabiła. Ale najpierw bym w niego porzucała kilka dłuuuugich i bolesnych cruciatusów. Jak ja go nienawidzę!
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdział!
    Twoje opowiadanie jest cudowne:)

    Pozdrawiam Jagoda:);*

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy7/01/2013

    Kiedy nn?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdzies koło 15 lipca bo jestem na wakacjach i nie mam za bardzo kiedy pisać

      Usuń
    2. Anonimowy7/05/2013

      Tak późno? Nie wytrzymam :(

      Usuń
  8. historia jest .... zajebista

    nie przestawaj pisać... boo mnie wciągnęłaś w ta historie

    :).... czekam na rozdział..:P

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy7/13/2013

    BŁAGAM! NASTĘPNY!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy9/18/2013

    Bardzo fajny blog. Widać,że się starasz. Mam tylko jedną malutką uwagę. Warto zwrócić troszkę większą uwagę na błędy skałdni i interpunkcji, ponieważ jest to niezbędna rzecz do prowadzenia profesjonalnego loga. Taka rada na przyszłość.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja tez nienawidzę Ronalda i podoba mi sie ten pomysł ... Rozdział bardzo , mega , super fajny :) pozdrawiam Severusik Snape *.*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ron gwłałciciel... W wielu opowiadaniach pojawiał się ten motyw, al nigdy nie poszło to aż tak daleko :O
    Ginny jako zdrajczyni naprawdę mnie ciekawi ;)
    Czytam dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Anonimowy12/09/2013

    Powiem krótko i wyraźnie (choć troszkę lżejszymi słowami niż miałam zamiar): Ron to obleśny parszywy obżydliwy odpychający okropny badziewny wkurzający zły paskudny i fe dureń którego na Twoim miejscu bym uśmierciła.
    Co do innych momentów były bardzo porywające chociaż mam wrażenie że gdzieś się spieszysz: bardzo skąpo opisałaś scenę z rozmową G. i H. Nie podobało mi się również to że H i G od razu się ze sobą zgodziły według mnie to wyglądał mniej więcej tak:
    Jestem zła
    Ja też
    Nie jesteś zła na mnie?
    Nie. A ty?
    Nie.
    Wyprowadzam się.
    Ja też.
    Idźmy do domu moich rodziców.
    Okej. Pakujmy się.

    No to tyle. Choć i tak Twoje opowiadanie jest niesamowite i myślę że zostanę z Tobą do końca.
    Uparcie ignorowana
    Nivis

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak myślałam ,że Lisica to Gin,
    A Ron to jak bym go pierdolnęła (za przeproszeniem) to by się kuźwa nie pozbierał...
    Rozdział świetny^^
    Lumi

    OdpowiedzUsuń
  15. Łał
    nic wiecej z siebie nie wyduszę. po prostu swietnie. jest tylko jedno zastrzezenie akcja dzieje sie okropnie szybko. mimo wszystko zakochalam ske ;*
    Verita

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonimowy3/14/2014

    Hahaha kochana ten Wieprzlej mnie rozwalił <3 wciągające opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Anonimowy1/06/2015

    I kotwica w plecy Wieprzleja ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  18. Nadrabiam twoje opowiadanie :) Jak na razie czytam z zapartym tchem! Nie spodziewałam się, że Ron okaże się takim dupkiem, chociaż... u mnie jest podobnie :)
    http://milosccierpliwajest-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Szanuje za złego Rona. Nienawidzę go." je.. rudego XDD" !! <333
    Zapowiada się ciekawie, zobaczymy co dalej :D

    OdpowiedzUsuń