8/22/2013

Rozdział 14

ZAPRASZAM NA MOJE DRUGIE OPOWIADANIE O DRAMIONE :
 http://milosny-skandal.blogspot.com/


Przyznam się szczerze, że jesteście niesamowici! Dziękuje za tak liczne i miłe komentarze, to na prawdę bardzo wiele dla mnie znaczy i daje mocnego kopa do dalsze pracy.  Co do rozdziału nie jestem z niego zbytnio zadowolona. Pierwsza wersja przez przypadek mi się usunęła. Rozdział z dedykacją dla Sendary ;)
I oczywiście dziękuje Natalie za zbetowanie rozdziału ;)

Zapraszam do zadawania pytań na:  http://ask.fm/wspomnienasmierciozercy
 


~~*~~*~~*~~

 
   Zegar wskazywał godzinę dziewiętnastą. Chodziłem bezczynnie tam i z powrotem po swoim prywatnym dormitorium. Byłem kłębkiem nerwów i kompletnie nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić.  Zaglądałem do każdego pomieszczenia, przeszukałem każdą klasę znajdującą się w szkolę, każdy składzik na miotłę. Nigdzie ich nie było. Tak jakby zapadły się pod ziemię.
Po kolejnych bezczynnych trzydziestu minutach nie wytrzymałem. Poderwałem się z fotela i szybkim krokiem zszedłem do pokoju wspólnego, gdzie spodziewałem się zastać swoich znajomych. I miałem rację. Gdy tylko pojawiłem się w pokoju wspólnym, od raz dostrzegłem czarnoskórego przyjaciela, grającego wraz z Nottem w eksplodującego durnia. Moja siostra wraz z Beccą i Pany zajęły fotele w najdalszym kącie pokoju i zawzięcie o czymś dyskutowały. Po drugiej stronie pokoju dostrzegłem Trevora jak zwykle otoczone wianuszkiem, napalonych i wdzięczących się do niego dziewczyn. Wywróciłem oczami. I pomyśleć, że zaledwie rok temu zachowywałem się podobnie.
Zająłem wolne miejsce na kanapie, koło skupionego na grze Blaise’a.
-Musimy dostać się do wieży Gryffindoru – odparłem.
-Dalej nie ma żadnych wieści? –  Blaise oderwał się na chwilę od gry i spojrzał na mnie.
Wiedziałem, że on równie mocno martwi się losem Hermiony jak i Ginny. Śmiem nawet przypuszczać, że mojemu przyjacielowi coraz bardziej zaczyna zależeć na tej rudej Wiewiórce.
-Jak chcesz to zrobić? – z  rozmyślania wyrwał mnie głos Diabła.
Spojrzałem w kierunku Trevora, flirtującego z jakąś ślizgonką z szóstej klasy.
-Trevor, przyjacielu – zawołałem chłopaka. – Mogę Cię prosić na słówko?
Widziałem jak ku niezadowoleniu dziewczyny, Trevor kieruję się w moją stronę, by już po chwili zająć wolne miejsce na kanapie.
-O co chodzi Kuzynie?
-Muszę się dostać do pokoju wspólnego Gryfonów.
-A ja mam Ci w tym pomóc? – brunet uniósł prawą brew.
-Wystarczy, że uwiedziesz jakąś naiwną Gryfonkę i wyciągniesz od niej hasło, które przekażesz mi.
-Domyślam się, że chodzi o Hermionę. Dalej jej nie znalazłeś?
Pokręciłem przecząco głową.
-To jak?
-Nie ma sprawy – Trevor uśmiechnął się przebiegle. – Dobrze wiesz, że to dla mnie pestka.
Tak naprawdę mało kto znał Trevora tak jak ja. W końcu był moim kuzynem i traktowaliśmy się jak bracia. Jako jeden z niewielu dobrze wiem, że pod tą skorupą amanta, skrywa się przebiegły, chytry i bezlitosny człowiek. W końcu jest to syn Bellatrix Lestrange, kobiety, która ma niesamowity dar do niesienia chaosu i postrachu wśród szlam i zdrajców krwi.
Nagle przez uchylone okno, do pokoju wspólnego wleciał, duży brązowy puchacz. Usiadł na oparciu krzesła, na którym siedział Nott.  Podszedłem do sowy i odczepił białą kopertę zaadresowaną do całej naszej paczki. Gdy tylko, koperta znalazła się w moich rękach sowa zahuczała i wyleciał. Nie zastanawiając się ani chwili, otworzyłem kopertę i wyciągnąłem list i przeczytałem jego zawartość.
DUMBLEDORE UPROWADZIŁ NAS DO NORY, ZAWIADOMCIE MOJEGO OJCA. NIECH KOGOŚ PO NAS PRZYŚLĄ.

HERMIONIA I GINNY.

Tych kilka słów, napisanych czarnym atramentem na beżowej papeterii sprawiło, że wszystkie mięśnie mojego ciała w jednej chwili naprężyły się do granic możliwości. Fala wściekłości przechodziła przez moje ciało.

-Smoku? Co się stało? – Usłyszałem głos Zabiniego.
Bez słowa podałem mu list, który brunet uważnie przeczytał, po czym podał go Nottowi.
-Musimy iść do Snape’a – oświadczył. – Nie możemy z tym zwlekać.
Chwile później cała nasza paczka, przemierzała zimne korytarze lochów. Zatrzymaliśmy się dopiero przed mosiężnymi drzwiami prowadzącymi do prywatnych komnat Snape’a.
-Felix Felicis. – Powiedzidziała Becca, po czym drzwi z lekkim skrzypnięciem otworzyły się.
-Skąd znasz hasło do prywatnych komnat Snape’a? –Wwypalił Zabini
-Jestem jego córką ćwoku. Zapomniałeś?
-Faktycznie! – Zabini teatralnie uderzył dłonią w czoło.
-Dosyć gadania. – Zza moich pleców doszło mnie warknięcie mojej siostry. – Każda minuta jest ważna.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Po raz pierwszy dane było m być w prywatnej kwaterze Snape’a. Mimo mroku jaki tu panował, było całkiem przyjemnie. Ściany w większości były zajęte przez półki po brzegi wypełnione przeróżnymi książkami. Po prawej stronie był kominek, w którym wesoło tryskał ogień. Nad kominkiem widniało kilka zdjęć przedstawiających Snape’a wraz z żoną i córką. Sentymenty...  Nigdy nie śmiałbym przypuszczać, że Mistrz Eliksirów jest skłonny do jakichkolwiek sentymentów. Naprzeciwko kominka umieszczona została skórzana, brązowa sofa, a po jej bokach dwa tego samego koloru fotele. Naprzeciwko sofy stał mały, czarny, drewniany stolik do kawy.  Byłem przekonany, że o wystrój zadbała Libby, żona Snape’a. Z rozmyślania wyrwał mnie surowy głos nauczyciela eliksirów.
-Co wy tutaj robicie?
-Chodzi o Herminę. – Zaczęła Becca
-Porwali ją i jak najszybciej musimy się dostać do Riddle Manor. – Wtrąciła się tym razem Pansy.
Snape spojrzał na nas jak na bandę idiotów.  Lekko poirytowany podszedłem do niego i wręczyłem mu nadesłany przez Hermionę i Ginny list. Po kilku minutach ciszę panującą w pomieszczeniu przerwał Snape.
-Do Riddle Manor, dostaniecie się za pomocą sieci Fiu. Tak będzie najszybciej. – Podał nam worek, z którego każdy z nas wziął solidną garść magicznego proszku, po czym po kolei wchodziliśmy do kominka i znikaliśmy w zielonych płomieniach, by po chwili znaleźć się w tak dobrze znanym nam salonie.
  Spojrzałem na duży zegar wiszący naprzeciwko kominka. Wskazywał godzinę dwudziestą.
-Gdzie Czarny Pan mógłby przebywać o godzinie dwudziestej? – zadałem sobie pytanie.  Nagle mnie oświeciło. Kolacja! No przecież. Zawsze o dwudziestej wszyscy zbierali się na wspólny posiłek.
Nie zastanawiając się ani trochę ruszyliśmy w stronę jadalni. Pchnąłem, wielkie drewniane drzwi, które z hukiem się otworzyły. Wszystkie spojrzenia w jednej chwili skierowane były na nas. Nie przejmując się ni czym, podszedłem do Czarnego Pana. Ukłoniłem się i bez słowa podałem mu totalnie pognieciony list. Po raz pierwszy w życiu byłem świadkiem, jak na twarzy Lorda Voldemorta zaczyna malować się strach pomieszany ze złością i rozpaczą.
-Bellatrix, Lucjusz, Rokwood, Avery i Yaxley. – Zaczął lodowatym tonem, od którego włosy na karku stanęły mi dęba. – Wraz z młodym Malfoyem, Blaisem i Trevorem udacie się do Nory, gdzie Zakon przetrzymuje moją córkę i Ginny Weasley. Macie sprowadzić je bezpiecznie do Riddle Manor. – Rozejrzał się po zebranych swoim lodowatym spojrzeniem. – Nie oszczędzajcie nikogo.
-Tak panie – odpowiedzieli.
-Severusie. – Voldemort tym razem zwrócił się bezpośrednio do Mistrza Eliksirów – Wróć do Hogwartu i jeśli tylko czegoś się dowiesz, natychmiast  masz mnie o tym powiadomić.
Wybrani śmierciożercy ukłonili się tylko i bez zbędnego zadawania pytań opuścili jadalnie. Skierowaliśmy się w stronę ogrodu i za pomocą teleportacji łącznej przenieśliśmy się na pola tuż niedaleko Nory.


***

  Czułam jak cały stres związany z pobytem w Norze opuszcza moje ciało, a na jego miejsce wkrada się szczęście nie do opisania.  Z zafascynowaniem patrzyłam na snopy czarnego dymu spadającego z nieba, tuż niedaleko Nory.

-Śmierciożercy. – Pomyślałam, a na moich ustach zagościł po raz pierwszy od kilku godzin uśmiech.
-Ginny! – Zawołałam radośnie. – Przyszli po nas !
Ruda spojrzała na mnie zaskoczona.
-O czym ty mówisz, Hermiono?
-Dostali wiadomość. Udało się rozumiesz? Uratują nas! – przytuliłam mocno Ginny i ponownie spojrzałam przez okno.
Widziałam jak pod osłoną nocy przechodzą przez bramę, prowadzącą na podwórko Nory. Chwile później zobaczyłam błysk, a następnie huk i dźwięk tłuczonego szkła rozszedł się po całej okolicy.  Z Nory zaczęli wybiegać po kolei członkowie Zakonu, którzy na co dzień przebywają w Norze. Niektórzy byli już w piżamach i  szykowali się do snu.
Podbiegłam do drzwi i nacisnęłam na mosiężną klamkę z nadzieją, że pod naciskiem mojej dłoni otworzy drzwi. Niestety nic takiego się nie stało. Mocowałam się jeszcze przez dłuższą chwilę z drzwiami z nadzieją, że przyniesie to oczekiwane skutki, lecz w końcu dałam za wygraną. Oparłam się plecami do drzwi i otarłam wierzchem dłoni kropelki potu spływające po moim czole.
-Są zaczarowane. – Westchnęła Ginny, spoglądając zza okno. – Musimy czekać, aż w końcu ktoś po nas przyjdzie.
-Nie martw się Gin. – Uśmiechnęłam się pocieszycielsko do przyjaciółki. – To kwestia kilkunastu minut.
Rozsiadłyśmy się z Ginny wygodnie na parapecie. Z braku jakiejkolwiek możliwości ucieczki, zaczęłyśmy przyglądać się toczącej na podwórzu bitwie.
Widziałam jak Bellatrix walczy z Syriuszem jak równy z równym. Nieopodal niej Lucjusz Malfoy zawzięcie pojedynkował się z Lupinem, którego ruchy były dosyć niezdarne.  Kilka metrów dalej walczył Draco, a raczej znęcał się nad Ronem, który wił się z bólu pod jego nogami jak wąż zamknięty w za małym terrarium. Plecami do Draco ustawiony był Blaise, który dzielnie odpowiadał na ataki Pottera. Ciemnie podwórko Nory co chwile były oświetlane kolorowymi snopami zaklęć, wydostających się z różdżek.
-Jest ich za mało. Nie mają szans. – Stwierdziła Ginny, a na potwierdzenie jej słów w tym samym momencie Trevor wyleciał w powietrze i z łoskotem opadł kilka metrów dalej.
-Musimy się za wszelką cenę stąd wydostać i przede wszystkim znaleźć różdżki. – Spojrzałam w oliwkowe oczy przyjaciółki. – Masz jakiś pomysł gdzie mogą być?
-Mama przeważnie chowa takie rzeczy w dolnej szufladzie w komodzie, gdzie trzymamy ręczniki. – Odpowiedziała smutno.
Widziałam jej przerażone spojrzenie skierowane w stronę, gdzie zacięcie pojedynkował się Blaise z Potterem.
-Nie martw się Ginny. – Starałam się ją pocieszyć. – Blaise jest naprawdę świetnym czarodziejem
Moje spojrzenie również powędrowało na podwórku, gdzie wciąż toczyła się walka.
-Salazarze pomóż im jakoś. – Pomyślałam.  
  W pewnym momencie niebo rozbłysło pomarańczowym światłem, a przez furtkę na podwórko Nory kierowało się pięć ubranych na ciemno postaci. Rozpoznałam ich bez trudu.  Na samym przedzie  z różdżkami uniesionymi w pogotowiu szedł Teodor Nott wraz ze swoim Ojcem. Za nimi szła z dumnie podniesioną głową siostra Malfoya - Alicja. Natomiast na samym końcu szła żona Snape’a - Libby oraz moja matka - Alison.  Alicja od razu z wielką przyjemnością rzuciła się w wir walki. Wraz z Trevorem tworzyli duet nie do pokonania. Widziałam jak Ted walczy z jednym z bliźniaków,  nie potrafiłam z tak dużej odległości ocenić czy był to Fred czy George. Ojcec Notta pojedynkował się z głową rodziny Weasleyów – Arturem, któremu z trudem przychodziło rzucanie zaklęcia tarczy.
Moja matka wraz z Libby szybkim krokiem zmierzały ku drzwiom wejściowym do Nory. Gdy już od celu dzieliło ich zaledwie kilka metrów, drogę zagrodziła im Molly Weasley wraz z Tonks.  Wpatrywałam się w nie jak urzeczona.  Duma mnie rozpierała, gdy patrzyłam jak moja rodzicielka za wszelką cenę chce dostać się do środka drewnianego domu. Zaklęcia rzucała  z wielką precyzją i szybkością, Pani Weasley z ledwością za nią nadążała. To moja matka nadała rytm tej walce.  Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak wielką i potężną czarownicą jest. Chciałam być taka sam jak ona. Chciałam być perfekcjonistką we wszystkim co robię.
Z ust Ginny wydobył się cichy okrzyk, podążyłam za jej wzrokiem i zobaczyła klęczącego Diabła, trzymającego się za krwawiące ramię.  Od tego momentu wszystko działo się jak na przyśpieszonym filmie. Moja mam powaliła Drętwotą Molly Weasley,  i biegiem puściła się w stronę drzwi wejściowych.

-Hermiono?! Ginny?! – Uusłyszałam jej nawoływanie
-Tutaj mamo! – Zawołałam ile tchu w płucach.
Słyszałam jak drewniane schody skrzypią pod ciężarem Alison.
-Hermiono odsuńcie się razem z Ginny jak najdalej od drzwi.
Bez słowa udałyśmy się w najdalszy kont pokoju.
-Bombarda Maxima. – Usłyszałam stanowczy głos rodzicielki, a następnie huk wyrywanych drzwi.  Tumany kurzu unosiły się po pokoju, podrażniając oczy.
-Hermiono! – Usłyszałam zatroskany głos rodzicielki. - Jesteście całe? Nic wam nie jest?
-Wszystko w porządku. Tylko nie mamy różdżek. – Oznajmiła Ginny.
-To nie problem. – Alison uśmiechnęła się, pokazując rząd białych zębów. – Accio różdżki. – Wypowiedziała zaklęcie, a zaledwie kilka sekund później trzymała w dłoni różdżkę moją i Ginny.
Wzięłam od mamy swój magiczny patyk. Od razu  nabrałam pewności siebie. To niewiarygodne, ile taki mały, ale ważny drobiazg może sprawić przyjemności.
W drzwiach wejściowych zastałyśmy czekającą na nas Libby, która gestem ręki pokazała nam, że śmiało możemy opuszczać Norę.  Starałyśmy się przejść niezauważone, gdy chaos panujący na podwórku przerwał donośny i pełen rozpaczy ryk wydobywający się z ust, ocuconej już Molly Weasley. Wszyscy zastygli w pozycjach jakie przyjęli, a ich wzrok był skierowany na scenę rozgrywającą się na samym środku podwórka. Aron Nott  stał z wyciągniętą różdżką, skierowaną nad martwym ciałem Artura Wesleya, które do połowy było przykryte szlochającym ciałem jego żony. Widziałam jak moja matka, prawie niezauważalnie daje znak śmierciożercom, że to najlepszy moment na ucieczkę. Spojrzałam na Dracona, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Spojrzał ostatni raz na leżącego wciąż, na ziemi Rona po czym teleportował się.
-Hermiono, pora na nas. – Usłyszałam szept mojej matki, która podała mi swoją dłoń. Chwyciłam ją i już po chwili czułam charakterystyczne szarpnięcie w okolicy pępka. Teleportowałyśmy się do domu.
  Gdy tylko znalazłyśmy się w ogrodzie, zaciągnęłam się zimnym powietrzem, które delikatnie podrażniło moje nozdrza.
-Tak pachnie wolność – pomyślałam. Nie było już czuć żadnej stęchlizny, spróchniałego drewna. Byłam w końcu u siebie, w swoim ukochanym ogrodzie. Dopiero teraz poczułam jak bardzo zmęczona jestem. Czym prędzej udałam się do swojej sypialni. Ściągnęłam buty, przepocone ubrania i w samej bieliźnie położyłam się do miękkiego łóżka.


***
Cały obolały, z ledwością podniosłem się na nogi. Czułem jak każdy mięsień odmawia mi posłuszeństwa, lecz to nie było teraz ważne. Powoli zbliżałem się do rozpłakanej matki, która klęczała nad martwym ciałem mojego Ojca. Tępym spojrzeniem rozejrzałem się po zebranych. Żadne z nas nie odważyło się cokolwiek powiedzieć. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy śmierciożercy zdołali uciec. To nie było istotne. Mój ojciec nie żyje. Został zamordowany przez jednego z tych śmierdzących padalców. A wszystko przez jedyną kobietę, którą kiedyś kochałem. Ukląkłem przed sztywnym ciałem Ojca, dotknąłem jego lodowatą dłoń w której dalej trzymał różdżkę. Zacisnąłem na nie swoje palce i ostrożnie podniosłem ją, kilka razy obracając  w palcach.
-Obiecuje Ci, że surowo za to zapłaci. – Wyszeptałem. – Oko za oko, ząb za ząb. Póki żyję, nie spocznę dopóki Cię nie pomszczę.


***

  Rankiem obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek znajdujący się na szafce nocnej. Wskazywał dwunastą popołudniu. Westchnęła i wsparłam się na łokciach.
-Proszę. – Zawołałam.
Drzwi otworzyły się, a do pokoju weszła moja rodzicielka niosąc ze sobą wielką tacę z jedzeniem.
-Dzień dobry kochanie. – Powitała mnie ciepło.
-Dzień dobry mamo.
-Jak się czujesz? Pewnie jesteś głodna. – Usiadła na brzegu mojego łóżka, a tace z jedzeniem położyła na szafce nocnej.
-Całkiem nieźle. – odparłam i sięgnęłam po jeszcze ciepłą grzankę z dżemem. – Dziękuje.
-Nie ma za co skarbie.
-Właśnie że jest. Przyszłaś po mnie. – Uśmiechnęłam się do niej.
-Jesteś moją córką Hermiono. Zrobiłabym dla Ciebie wszystko. – Pocałowała mnie w czoło. – Jak już zjesz i się ogarniesz to przyjdź do gabinetu Ojca. Musimy z Tobą porozmawiać. – Powiedziawszy to, wstała i znikła za mahoniowymi drzwiami.
Pośpiesznie zjadłam przygotowane przez mamę śniadanie, po czym jednym machnięciem różdżki  odesłałam brudne naczynia do kuchni. Wygramoliłam się z łóżka, wzięłam z szafy najpotrzebniejszej ubrania i poszłam wziąć szybki prysznic. Po dwudziestu minutach ubrana i umalowana udałam się do gabinetu ojca.
Zapukałam i lekko uchyliłam drzwi.
-Wejdź Hermino. – Usłyszałam głos mojego Ojca.
-Chcieliście ze mną porozmawiać. – Zwróciłam się bezpośrednie do rodziców. – O co chodzi?
-Usiądź kochanie. – Powiedziała mama i wskazała krzesło obok swojego.
-Powiedz nam proszę, co się dokładnie stało? To bardzo ważne.
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam powoli opowiadać rodzicom całą historię. Nie pominęłam żadnego szczegółu, a oni uważnie słuchali tego co mam do powiedzenia.
-Od dzisiaj nie wracasz już do wieży Gryfonów. - Oświadczył surowo Tom.
-Ale jak to? Mam tam z Ginny osobne dormitorium!
-Nie możemy ryzykować, by coś Ci się stało. O wiele lepiej będzie jeśli wraz z Ginervą przeniesiecie się do Slytherinu. Rozmawiałem już z Draconem, zgodził się zwolnić wam swoje dormitorium, a sam przeniesie się do Blaise’a.
Już otwierałam usta, żeby zaprotestować, ale uprzedził mnie stanowczy głos mojego Ojca:
-Nie ma żadnego ale Hermiono. Już jest postanowione.
-Zrozum to wszystko dla Twojego bezpieczeństwa. – Zaczęła się tłumaczyć moja matka.
- Tak, jasne. – Prychnęłam. – To wszystko? Chciałabym się jeszcze spotkać z Ginny.
 -Obawiam się, że to nie będzie możliwe.
-Jak to?
-Ginny została w Norze, by nie wzbudzać na razie żadnych podejrzeń. Chce też się dowiedzieć dokładnie, co takiego planuje Zakon.
-Świetnie. – Wymruczałam do siebie i udała się w kierunku drzwi. Gdy już miałam rękę na klamce zza pleców dobiegł mnie spokojny głos Toma.
-Hermiono.
-Tak?
-Jutro wieczorem świstoklik zabierze was powrotem do Hogwartu. I proszę Cię uważaj na siebie i nie pakuj się w żadne kłopoty.
-Postaram się. – Uśmiechnęłam się delikatnie do obojga rodziców po czym opuściłam pomieszczenie i skierowałam się do ogrodu. Potrzebowałam świeżego powietrza.
Gdy tylko wyszłam na zewnątrz, przywitała mnie chłodny wiaterek. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się tym jak wiatr delikatnie muska moją twarz.
-Cześć piękna. – Z letargu wyrwał mnie głos Trevora
-Cześć Trezor.  - Przywitałam się. - Co tu robisz całkiem sam?
-Chciałem zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. A ty?
-Ja tak samo – uśmiechnęłam się. 
Dziwnie się czułam w jego obecności. Nie rozmawiałam z nim sam na sam od czasu tych felernych przeprosin.

-Usiądziesz? – Chłopak poklepał wolne miejsce obok siebie, na jednej  z zajmowanych przez niego ławek.
-Chętnie.
Przez dłuższa chwilę, żadne z nas się nie odzywało. Każde było pogrążone we własnych myślach. 
-Jak się czujesz? – Zaczęłam. – Widziałam jak wyrzuciło Cię na kilka metrów w powietrze
-Nie jest tak źle, większość siniaków już zniknęła. Za to Blaise ma się o wiele gorzej
-Co z nim?
- Dostał jakimś paskudnym zaklęciem. Ale na szczęście, dwie godziny temu udało nam się w końcu zatamować krwawienie, a rana powoli się zrasta.
-A co z Draco? – Moja ciekawość wzięła nade mną górę.
-Nic mu nie jest. Wyszedł bez szwanku. Cały czas czuwa przy Diable.
Uśmiechnęłam się na myśl o troskliwym Smoku.
-On Cię chyba naprawdę bardzo lubi – Stwierdził Trevor
-Co masz na myśli? – Spojrzałam na niego pytająco.
-Widzę jak na Ciebie patrzy. Po za tym ciągle stara się być niedaleko Ciebie. Jak wczoraj zniknęłaś, to wpadł w szał. Przetrząsnął całą szkołę w poszukiwaniu. Nawet chciał, żebym uwiódł jakąś bezbronną Gryfonkę i wyciągnął od niej hasło do waszego portretu.
-Przyjaźnimy się. Też pewnie bym się martwiła jakbym była na jego miejscu.  – Uśmiechnęłam się blado do bruneta. – Pójdę zobaczyć co słychać u Blaise.
-Jasne nie ma sprawy. – Uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. – Do zobaczenia.
-Do zobaczenia, Trevor.

Czym prędzej popędziłam na piętro, przeskakując co drugi stopień. Z lekką zadyszką zatrzymałam się przed dębowymi drzwiami, na której znajdowała się plakieta z inicjałami Diabła. Zapukałam cicho, po czym otworzyłam drzwi, które lekko zaskrzypiały. Rozejrzałam się po pokoju. Od razu zobaczyłam duże dwuosobowe łóżko, na którym  siedział zabandażowany mulat, pochłonięty rozmową ze swoim najlepszym przyjacielem. Na mój widok wyszczerzył rząd białych i równych zębów w uśmiechu.
-Miona! – Zawołał radośnie. – Jak dobrze Cię widzieć całą i zdrową!
- Cześć Diabełku. Widzę, że nieźle oberwałeś. – Powiedziałam.
-A tam. – Machnął ręką. – To tylko małe draśnięcie.
-Cześć Hermino. – Odezwał się Draco. – Jak się czujesz?
-Na pewno lepiej niż ten tutaj. – Wskazałam głową na Zabiniego. – Chciałam wam podziękować, za to że tak szybko zareagowaliście.
-Ratowanie dam z opresji to moja specjalność. – Diabeł wyszczerzył zęby w łobuzerskim uśmiechu. – Gdzie jest Ginny?
-Została w Norze.
-Co?! - Z ust chłopaka wydobył się okrzyk. – Czemu?
-Dla zachowania pozorów.
-Czemu po prostu nie może im powiedzieć prawdy? Zależy jej na tych zdrajcach krwi? – Wtrącił się Draco.
-Rodziny się nie wybiera Malfoy. – fuknęłam oburzona. – Jeśli jesteś, aż tak ciekaw to sam się jej o to zapytaj jak wróci.
Draco wywrócił tylko oczami. Słyszałam jak mruknął pod nosem coś jakby Ehh te kobiety.
-Czego chciał od was Dumbledore? – Zapytał po dłuższej chwili.
Westchnęłam. Miałam dość tłumaczeniu każdemu z osoba wszystkiego od początku.
-Chciał, żebym przeszła na dobrą stronę mocy.
Draco roześmiał się.
-Czy on naprawdę jest takim głupcem? Po tym wszystkim co Ci zrobił myśli, że dalej będziesz chciała żyć w tym zakłamanym przez nich świecie?
Wzruszyłam ramionami. Nikt tak naprawdę, nigdy nie zrozumie postępowania Dumbledore’a.
Posiedziałam z nimi jeszcze przez dłuższą chwilę, po czym udałam się do swojego pokoju, gdzie w końcu mogłam pobyć sama ze sobą. W mojej głowie panował mętlik.  Miałam wielką nadzieje, że w końcu w moim życiu zapanuje spokój i harmonia, której tak bardzo mi od dłuższego czasu brakowało.

~~*~~*~~*~~ 

Zapraszam do komentowania ;)


ZAPRASZAM NA MOJE DRUGIE OPOWIADANIE O DRAMIONE : http://milosny-skandal.blogspot.com/

33 komentarze:

  1. Pierwsza! :D
    No i jest walka, wow! Podoba mi sie ten opis ;)
    Mam lekki niedosyt po tym rozdziale, ale to jest malo wazne. Jedynie nasuwa mi sie takie pytanie... czy w Twoim opowiadaniu Voldemort wyglada tak jak w filmach? :D bo jesli tak to na miejscu Alisonmialabym pewne awersje do calowania go, tak na przyklad xD
    Pozdrawiam Cie goraco! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i tak i nie ;D
      Ogólnie wygląda Normalnie w życiu codziennym ;D Ale jak już ma być taki straszny to się zmienia ;D

      Usuń
    2. Wow, taki bajer! :

      Usuń
    3. Tak wogóle to mam dobrą wiadomość :) Zrobiłam dla Ciebie szablon, chociaż myślałam, że zajmie mi to więcej czasu :) Spodziewaj się go w najbliższej notce - jeszcze nie wiem, kiedy dokładnie się ona pojawi, myślę, że najpóźniej pojutrze :)

      Usuń
    4. Ronnie mam pytanie ;)MOżna u wa w szabloniarni składać zamówienia?;D W sumie napisałam pod przedostatnim postem ale nie nie wiem czy widziałaś ;D
      A bardzo by mi na tym zależało ;)

      Usuń
    5. Haha ;D Czytasz mi normalnie w myślach ;D
      Jesteś kochana i Cie po prostu uwielbiam !!!!

      Usuń
    6. Hah, nota jednak dzisiaj :D Zapraszam :)

      Usuń
  2. Rozdział jest genialny :) Akcja ratunkowa była wspaniała, ciekawe, co się teraz dzieje w Zakonie, mam nadzieje, że niebawem się dowiesz :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie ci to wyszło.;p
    Troskliwy Draco. mrrr.:3
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. No po prostu 'wow'! ;*
    Uśmiałam się kiedy Blaise się zdziwił, że còrka Sevcia ma hasło do jego komnat :D
    czyli że Ronuś planuje zemstę ?^^
    Już się nie mogę doczekać !
    Pozdrawiam, em.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak i to na prawdę nie byle jaką zemstę ;D

      Usuń
  5. Anonimowy8/22/2013

    Wow, świetny rozdział, normalnie przeczytałam z zapartym tchem ;)
    Czekam z niecierpliwościa na następny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy8/22/2013

    O.o Dedykacja...Dla mnie?! Nawet nie wiesz jaki to dla mnie miły szok... Dziękuję i gratuluję rozdziału. Bardzo mi się podobał, mam nadzieję, że Ginny nic nie będzie, w końcu została w Norze... Jaka ja szczęśliwa jestem, dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję. ;) A teraz zabieram się za twoje drugie opowiadanie... :D Sendara.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co ;) Ciesze się że sprawiłam Ci tym przyjemność ;)

      Usuń
  7. Rozdział cudowny<3
    Tylko trochę mnie dziwi że oni wszyscy wracają do Hogwartu. Czy oni tam będą bezpieczni przecież cały Zakon już wie że są po stronie Voldzia?
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.

    Pozdrawiam Jagoda:);*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hogwart jest najbezpieczniejszym miejscem. Nie mogą im nic tam zrobić ;)

      Usuń
  8. Świetny rozdział :) zdziwiłaś mnnie co prawda uśmierceniem Artura, ale z kolei zaczynam się przyzwyczajać do Twojej koncepcji dobrego Voldzia i złego Dumbledore'a xd super :)
    Czekam na kolejny z niecierpliwością :)
    Pozdrawiam,
    DiaMent.

    OdpowiedzUsuń
  9. Omnom *-* Rozdział cudo, ale strasznie trudno mi się czytało. Nie dlatego, że pisałaś zawile, tylko dlatego, że jest pełno literówek, nagle zmieniasz czasy i czasami musiałam sama dobrze zmienić formę. Widzę, że masz betę, choć (przepraszam za to!) nie zawsze jest to zauważalne. Nawet ja, jako normalny czytelnik zauważyłam te literówki, więc ciekawię się jakim cudem ona tego nie zrobiła... A no i masz jeden błąd - NIE kont, TYLKO kąt. Jest jeszcze kilka niepotrzebnych rozłączeń w wyrazach, ale to już nie jest takie widoczne.
    Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że ci wytknęłam te błędy, ale przynajmniej wiesz jakie zauważają tacy normalni ludkowie c:
    Pozdrawiam i życzę weny c:

    OdpowiedzUsuń
  10. Oh, ah, eh!
    Rozdział przeczytałam już rano, na telefonie, ale stwierdziłam, że skomentuję jak człowiek po południu, tak więc dopiero teraz piszę xd
    Notka jest genialna! Draco przerażony, Blaise zraniony, matka Hermiony jest dla niej prawdziwym oparciem i do tego ucieczka z Nory i przeniesienie do Slytherinu w jednym! Uwielbiam Cię, serio.:D
    Szkoda mi tylko pana Weasley'a, bo bardzo lubiłam jego postać, no ale na wojnie trzeba ponosić ofiary, prawda?
    nawet Terevor chciał Hermionie pomóc, co prawda w sposób trochę nie etyczny, ale nieeee ważne xd Liczą się chęci.:D
    Pisz szybko, proszę!
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuje ;D W następnym rozdziale będzie się działo o wiele więcej ;D
      Staram się pisać ja mogę ;D

      Usuń
  11. Aww, wspaniały rozdział!
    Taki kochany *-*
    Mądry Trevor, polać mu! Widzi, że Smok LUBI Mionę, Riddle jest ślepa i tego nie widzi, wrr.
    Nie mogłam się doczekać, a jak weszłam i zobaczyłam, że jest 14 to się strasznie ucieszyłam.
    Masz talent i to wielki.
    Kilka błędów wpadło, ale to nic.
    Aaa, tak przy okazji - to ja, Loca Malfoy, tylko wszystko pozmieniałam xD
    Jak Molly zaczęła płakać, miałam cichą nadzieję, że to Smok zabił Wieprzleja, a tu bu... Artur nie żyje.
    Trochę go szkoda, ale co tam xD
    Więc szykuj się, że będę Cię terroryzować, aż dasz następny rozdział, hahha xD
    Ja to bym najchętniej czytała codziennie, ale z doświadczenia wiem, że tak często ciężko pisać.
    Nie będę się rozpisywać. Zostawię trochę miejsca dla pozostałych czytelników, hahha xD
    Może nie byłam tu od początku, ale zostanę do końca i jestem fanką numer 1. Ktokolwiek podważy to zdanie, oberwie Avadą, ale ja tam nic nie mówię... Żeby nie było, że nie ostrzegałam xD

    Całusy, moja sowa zaraz podrzuci Ci worek weny xx
    Terrorystka Loca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na prawdę bardzo, bardzo ale to bardzo miłe ;)
      Nigdy nie spodziewałabym się, aż tak miłego komentarza. To na prawdę mnie motywuje i daje zapał do dalszej pracy ;)

      Usuń
  12. Anonimowy8/22/2013

    Genialny rozdzial moj geniuszu ^ ^

    Twoja Dramione.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dawaj mi tu rozdziała *.*Ja cię love, love, love ;*******
    ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowny rozdział! Masz wielki talent *_* Mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze... no dobrze, w tym sensie, że Voldemort wygra, wszyscy z Zakonu zostaną zabici, a Miona i Draco będą żyli długo i szczęśliwie... no zrobisz jak uważasz, ale takie jest moje chore wyobrażenie :> Niecierpliwie czekam na nn :* pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. serio nienawidze slowa 'magiczny patyk' lol!

    OdpowiedzUsuń
  16. "Dobra strona mocy"....
    Hermiona.... I'm you father...

    OdpowiedzUsuń
  17. Co wieprzlej chce zrobić mojej czekoladowookiej Ślizgonce ?!
    Jakoś nigdy nie zauważałam Artura i jakoś mi go nie szkoda :/
    Alicja stała się moją jedną z ulubionych postaci ... I po tym rozdziale jakoś nie chce mi się rzucić Avady na Trev'a. :D to chyba dobrze. Co do Hermiona & Draco ... To coraz bardziej dodaje kolorów <3 Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń