Nie przedłużając zapraszam do czytania!
~~*~~*~~*~~
Czas, czas, czas. Jak wiele dzięki niemu możemy zdziałać. To czas leczy rany, pozwala nam się oswoić z trudną sytuacją, która zaistniała w naszym życiu. Czas.. mknie do przodu jak oszalały i żadna nadludzka siła ani magia nie są w stanie go zatrzymać. Czas.. dla jednych jest wrogiem, dla innych przyjacielem. A czym jest czas dla mnie? Z pewnością sprzymierzeńcem. Dostałem go sporo by przeanalizować wszystkie moje czyny i konsekwencje, które musiałem ponieść. Nie żałuje niczego. Jeśli miałbym kiedyś cofnąć czas, to z pewnością postąpiłbym tak samo. Wszystkie te wydarzenia utrwaliły mnie w moich przekonaniach. Hermiona będzie moja, tylko i wyłącznie moja. Nie ważne jaką cenę przyjdzie mi za to zapłacić, jeśli będzie trzeba wyeliminuję każdego, kto będzie chciał mi się przeciwstawić. Już dwa razy sprawiłem, że ta szlama należała do mnie. Lecz dopóki koło niej ciągle kręci się ten dupek Malfoy, mam ograniczone pole działania. Ale, to się już niebawem zmieni. Od kilku dni uważnie, przyglądam się Malfoyowi. Wiem wszystko o tym co robi, z kim się widuje, jakie ma plany na najbliższe dni. Dzisiaj jest dzień, kiedy to Draco Malfoy raz na zawsze zostanie wyeliminowany z gry zwanej życiem.
***
Zbliżała się godzina dwudziesta pierwsza, korytarze Hogwartu zaczynały świecić pustkami. Większość osób odpoczywa teraz w swoich pokojach wspólnych, lub odrabia prace domowe zadane im przez nauczycieli. Od dobrych 30 minut przemierzałem korytarze w poszukiwaniu mojej siostry. Przez cały dzień próbowałem ją złapać i chociaż przez chwilę z nią porozmawiać, lecz była nieuchwytna. Miałem nadzieje, że pomoże mi w rozwiązaniu mojego problemu dotyczącego Hermiony. Potrzebowałem rady. Kobiecej rady. Chciałem się dowiedzieć jak powinienem się zachowywać. Czego unikać by nie zrazić jej do siebie. A może po prostu powinienem jej powiedzieć o tym co czuje? A co jeśli mnie wyśmieje? Jeśli wyjdę przed nią na totalnego kretyna? Jeśli powie mi, że nic z tego nie będzie? Co jest lepsze? Kochać osobę i nigdy jej o tym nie powiedzieć? Kochać za dwoje, patrzeć jak ta osoba układa sobie życie z inną osobą, jak się pobierają, mają dzieci.. tworzą szczęśliwą rodzinę. Skrzywiłem się sam do siebie na tą myśl. A może powiedzieć i mieć to poczucie, że chociaż się spróbowało? Nawet mimo odrzucenia, nie wyjdzie się na tchórza.
No właśnie Smoku jesteś tchórzem! Cholernym tchórzem.
Byłem właśnie na pierwszym piętrze, kiedy usłyszałem zza plecami kroki. Obejrzałem się za siebie lecz nic w półmroku panującym na schodach nie było widać.
-Kto tu jest?! - mój głos odbił się echem od marmurowych ścian zamku.
Odpowiedziała mi cisza.
Wpatrywałem się jeszcze przez dłuższą chwilę w pustą przestrzeń przede mną, lecz moje oczy nic nie uchwyciły. Wzruszyłem ramionami i odwróciłem się z zamiarem dalszego poszukiwania siostry.
Zaledwie kilkanaście sekund później poczułem jak jakaś niewidzialna siła pchnęła mnie z całej siły w dół schodów. Próbowałem złapać równowagę chwytając się drewnianej barierki schodów, lecz ta sama siła z łatwością podniosła mnie do góry i przerzuciła na drugą stronę. Z ledwością trzymałem się szczebli, wisząc dobre kilkanaście metrów nad podłogą. Serce waliło mi jak oszalałe, a na czole pojawiły się kropelki potu spowodowane wysiłkiem. Spojrzałem w górę i dopiero teraz zobaczyłem mojego oprawcę. Ron Weasley pojawił się znikąd i z szaleństwem wymalowanym na twarzy podszedł bliżej barierki.
-Zapamiętaj sobie Malfoy.. ONA jest MOJA - wycedził po czym zacisnął swoje ręce na moich.
Czułem jak jego zimne dłonie powoli odrywają moje palce od barierek, na których z wielkim wysiłkiem się trzymałem. Te kilka sekund dłużyło mi się niemiłosiernie. Gdy tylko poczułem, że całkowicie odrywam się od mojej jedynej deski ratunku zamknąłem szybko oczy z nadzieją, że chociaż w taki sposób uda mi się złagodzić ból przy spotkaniu z twardą marmurową posadzką. Przed moimi oczyma pojawiła się roześmiana twarz Hermiony, którą po chwili zasłoniła nieprzenikalna ciemność.
***
-Hermiona! - do dormitorium jak burza wpadła zadyszana Ginny.
Z trudnością oderwałam się od książki, którą właśnie czytałam po czym leniwie odłożyłam ją na nocny stolik. Spojrzałam na swoją najlepszą przyjaciółkę. Włosy miała w totalnym nieładzie, policzki zarumienione od wysiłku, który z pewnością był spowodowany szybkim biegiem, a oddech miała płytki i nierównomierny. Spojrzałam w jej oliwkowe zielone oczy, w których dostrzegłam niepokój.
-Stało się coś Ginny? - zapytałam niepewnie.
-Chodzi o Draco! On miał wypadek, ktoś go zepchnął ze schodów..
W jednej chwili poderwałam się z łóżka.
-Gdzie on jest?
- W skrzydle szpitalnym..
Dwie minuty później po pokonaniu w ekspresowym tempie siedem pięter, wbiegłam do skrzydła szpitalnego. Od razu dostrzegłam tak dobrze mi znane twarze, wokół jednego ze szpitalnych łóżek. Dopiero teraz poczułam, jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Z ledwością stawiałam kroki, pod którymi kolana mi się uginały. W żółwim tempie dotarłam do metalowego łóżka, na którym leżał nieprzytomny Draco. Głowę miał owiniętą bandażem, spod którego zaczynała przebijać czerwona plama krwi, a lewa ręka od nadgarstka po łokieć byłą zagipsowana.
-C-co mu jest? - zapytałam.
-Zleciał ze schodów, ma złamaną rękę i poważny uraz głowy - pani Pomfrey zrobiła krótką przerwę jakby nad czymś się zastanawiała - Obawiam się, że pan Malfoy zapadł w śpiączkę.
-To znaczy, że już się nie obudzi? - czułam jak w moim gardle zaczyna formować się wielka gula, która stanowczo utrudniała mówienie.
-Tego nie wiemy panienko Riddle. Musimy być dobrej myśli.
Pielęgniarka spojrzała na mnie współczująco, po czym bez słowa udała się do sprawowania swoich obowiązków.
Podeszłam bliżej Dracona. Wyglądał jakby spał głębokim snem, z którego nikt nie potrafiłby go zbudzić. Miałam wielkie poczucie winny. Nasze ostatnie spotkanie nie było zbyt idealne, sprzeczka, przeprosiny których pewnie i tak już nie pamięta. Nie wybaczę sobie nigdy, jeśli nie dostane już okazji by z nim porozmawiać. Czułam jak w moich oczach wzbierają się łzy, które domagają się wypłynięcia na zewnątrz. Przymknęłam powieki i wzięłam głęboki wdech, a po moim policzku spłynęła zabłąkana łza.
-Miona - usłyszałam głos Rebecci -Chcesz żebyśmy..
-Chcę zostać sama - wyszeptałam - Proszę.
Wszyscy bez najmniejszego słowa sprzeciwu jak najszybciej opuścili skrzydło szpitalne zostawiając mnie samą wraz z nieprzytomnym blondynem.
Godziny mijały zamieniając się w dni, te zaś powoli zamieniały się w tygodnie. Żyłam z dnia na dzień, przemieszczając się niezauważalnie niczym zjawa z pomieszczenia do pomieszczenia.Nawet nie zauważyłam kiedy chłodny listopad zamienił się w przerażającą dla mnie mroźną zimę. Cały zamek spowiły był w lekkim białym puchu, a w powietrzu dało się wyczuć powoli nadchodzące święta. Każdą wolną chwilę spędzałam w skrzydle szpitalnym przy łóżku Dracona. Ręka jak i głowa za sprawą eliksirów już dawno się wyleczyły, lecz sam Draco dalej tkwił w śpiączce. Często do niego mówiłam, opowiadałam o tym co się dzieje w szkole, co aktualnie omawiamy na lekcjach. Byłam śmiertelnie przekonana, że mimo tej całej sytuacji w jakiej się znalazł on mnie słyszy. Dzięki temu nie czuje się taki samotny. Wie, że nie jestem już na niego zła. Że troszczę się i martwię o niego.
-Jak się czujesz? - usłyszałam zza pleców głos Trevora.
-Jakoś daję radę.
-Chcesz pogadać? - brunet zajął wolne krzesło obok mnie przy łóżku Dracona.
-Wiesz.. - zaczęłam - Czasem się boje, że on już nigdy się nie obudzi.
-Obudzi się, jeśli przyjdzie odpowiedni moment.
-A co jeśli nie?
Chłopak objął mnie ramieniem przyciągając do siebie.
-Wątpisz w niego?
-Po prostu czuję.. że powoli zaczynam wariować. Brakuje mi go.
-W końcu się do tego przyznałaś - uśmiechnął się łobuzersko.
-Co masz na myśl?
-Zależy Ci na nim - podsumował.
Słowa Trevora dudniły mi w uszach. W głębi duszy musiałam przyznać, przed samą sobą, że na prawdę mi zależało. Zależało mi na tym, żeby wyzdrowiał. Tęskniłam za dźwiękiem jego głosu, za hipnotyzującymi, niebieskimi tęczówkami. Za śnieżnobiałym uśmiechem i uroczych dołeczkach w policzkach. A najbardziej tęskniłam za samą jego obecnością, tym że po prostu był i dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Dbał o mnie w swój Malfoyski sposób.
-Mnie nie oszukasz Hermiono. Widzę to w Twoich oczach - Trevor pocałował mnie w czoło po czym udał się do wyjścia - I nie oszukuj samej siebie.
***
Nie mam pojęcia przez ile minut, godzin, dni czy nawet tygodni tkwiłem w ogarniętej mnie ciemności. Straciłem kompletnie poczucie czasu. Kiedy w końcu mrok opuścił mój umysł, wydarzyła się rzecz, której bym się nigdy nie spodziewał. Otworzyłem oczy, a przed sobą ujrzałem pochylające się twarze przyjaciół. Gorączkowo o czymś dyskutowali, lecz ich głosy były przytłumione.
Zauważyłem Hermione, siedziała na krześle tuż przy moim łóżku, a po jej policzku spływała łza. Nienawidziłem jak dziewczyna płacze,a tym bardziej jeśli tą dziewczyną była Hermiona. Odruchowo podniosłem rękę by otrzeć łzę z zaróżowiałych policzków, lecz moja dłoń a raczej jej namiastka przeniknęła przez dziewczynę.
Dziwne.
Podniosłem się do pozycji siedzącej i dopiero teraz zobaczyłem moje nieprzytomne i zabandażowane ciało leżące na szpitalnym łóżku.
Co jest grane? - przemknęło mi przez myśl.
Dźwięki z zewnątrz coraz bardziej stawały się się ostrzejsze. Z wielkim skupieniem przysłuchiwałem się rozmowie z Panią Pomfrey.
Śpiączka?! Zapadłem w śpiączkę? Niech ja tylko dorwę tą rudą łasicę, a gorzko tego pożałuje!
-Kurwa - przekląłem pod nosem - Jak się z tego cholerstwa wydostać? Przecież musi być jakiś sposób.
Spojrzałem na Hermionę, która była zalana łzami. Tak bardzo chciałem ją przytulić, powiedzieć jej żeby się nie martwiła, że nic mi nie jest, że ją słyszę i kocham. Na Salazara! Jeśli tylko znajdę jakiś sposób żeby się obudzić powiem jej to. Jeśli trzeba będzie wykrzyczę to całemu światu. Pragnę by o tym wiedziała, nie zważając na to jakie będą tego konsekwencje. Nie liczy się nic po za tym jednym pragnieniem.
Dzień się kończył a po nim nastawała noc. Straciłem już rachubę w liczeniu ile dni spoczywam w śpiączce. Jedyną moją nadzieją były codzienne kilkugodzinne wizyty Hermiony. Wiedziałem, że jest jej ciężko. Na widok jej zmęczonej twarzy serce mi pękało na pół. Z dnia na dzień wyglądała coraz bardziej mizernie. Byłem niemal przekonany, że codziennie zarywa noce i z pewnością kiepsko się odżywia. Pokręciłem głową. Hermiono tak nie można - pomyślałem.
***
Przez ostatnie kilka dni coraz częściej odwiedzałam bibliotekę. Przejrzałam prawie wszystkie medyczne książki w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji o śpiączce. Zbliżała się godzina dwudziesta druga byłam w połowie książki, gdy w końcu natknęłam się na to czego tak intensywnie poszukiwałam. Zaznaczyłam stronę i zabierając książkę czym prędzej popędziłam do swojego dormitorium. Usiadłam wygodnie na łóżku i zabrałam się za czytanie. Moją uwagę przykuło ostatnie, dosyć istotne zdanie:
"Odnotowano przypadki obudzenia pacjenta ze śpiączki pod wpływem wywołania u niego intensywnych emocji." - To musi być to - pomyślałam.
Czym prędzej popędziłam na dół do Pokoju Wspólnego, gdzie zastałam swoich przyjaciół.
-Wiem jak go obudzić - oświadczyłam dumnie.
Wszyscy spojrzeli na mnie pytająco.
-Musimy wywołać w nim jakieś silne emocje, aby nim wstrząsnęły i doprowadziły do wybudzenia się.
-Tylko tyle? - Diabeł machnął ręką - Łatwizna
-Jakieś pomysły?
-Zostawcie to mnie! - odezwał się Diabeł.
-Diabełku, myślę że po Twoich pomysłach jego stan może się jeszcze bardziej pogorszyć - Ginny uśmiechnęła się niewinnie.
-No wiesz Ty co! - Blaise zrobił naburmuszoną minę.
-A ja myślę, że Hermiona najlepiej podoła temu zadaniu - Trevor spojrzał mi głęboko w oczy.
-Nie byłabym tego taka pewna - odparłam stanowczo.
-A ja myślę, że jesteś jedyną osobą która będzie w stanie wybudzić ze śpiączki mojego brata.
-A co jeśli mi się nie uda?
-Zawsze odnosisz same sukcesy Hermiono - Ginny przytuliła mnie mocno do siebie - Wierzę, że Ci się uda, bo inaczej nie nazywasz się Riddle.
-No idź - popędziła mnie Becca - Nie ma na co czekać.
Kiwnęłam tylko twierdząco głową, wyrwałam się z uścisku Rudej i czym prędzej podążyłam w stronę wyjścia z Pokoju Wspólnego.
Nie interesowało mnie to, że już od dobrej godziny w całym Hogwarcie panuje cisza nocna. Liczyło się tylko to by wybudzić ze śpiączki Draco. Jak na razie jest to jedyny trop na który wpadłam, jeśli się nie powiedzie znowu wrócę do punktu wyjścia.
Przemierzałam puste korytarze Hogwartu nie zważając na to czy ktoś mnie przyłapie i wlepi szlaban. Dopiero na czwartym piętrze usłyszałam tak dobrze mi znany, lodowaty głos.
-No proszę, proszę kogo my tu mamy - Ze swojego ukrycia wyłoniła się postać rudego chłopaka - Jest już dawno po ciszy nocnej Riddle, więc chyba nie muszę Ci mówić, że właśnie złamałaś regulamin - Rudzielec zagrodził mi przejści.
-W dupie mam regulami Weasley. Wybacz, ale mam ważniejsze sprawy niż przebywanie z Tobą w jednym pomieszczeniu. Zatruwasz moją przestrzeń osobistą, swoją zdradziecką krwią - próbowałam wyminąć chłopaka, lecz ten skutecznie zagradzał mi drogę.
-Nie pozwalaj sobie Riddle - chwycił mnie mocno za nadgarstek - Przypominam, że jestem Prefektem..
-Beznadziejnym - wtrąciłam mu się w zdanie.
Dłoń chłopaka mocniej zacisnęła się na moim nadgarstku.
-Licz się ze słowami!
-Bo co?! Zgwałcisz mnie na środku szkolnego korytarza? Aż taki z Ciebie cwaniak? To proszę dalej! Śmiało!
Spojrzałam na zdezorientowaną twarz gryfona.
Prychnęłam.
-Jesteś taki sam jak Twój ojciec. Kolejny nieudacznik w rodzie Weasleyów - zaczęłam z niego kpić.
Nagle usłyszałam trzask a przez mój policzek przeszła fala parzącego bólu. Potrzebowałam chwili, żeby ogarnąć całą zaistniałą sytuację. Spojrzałam hardo w oczy napastnika, po czym wybuchnęłam śmiechem.
-Co tu się dzieje?! - zza rogu wyłoniła się ciemna postać Snape'a.
-Dobrze, że pana widzę panie Profesorze - zaczął Ron - Hermiona właśnie złamała szkolny regulamin, sądzę że należy jej się za to szlaban.
Snape przeniósł wzrok z rudzielca na mnie, natomiast Ron wydawał się być z siebie zadowolony.
-Z pewnością panna Riddle ma bardzo ważny powód by wałęsać się o tej porze po nocy - lodowaty głos nauczyciela odbijał się echem po pustym korytarzu.
-Szłam właśnie do skrzydła szpitalnego. Wydaje mi się, że znalazłam sposób jak wybudzić Dracona ze śpiączki.
-Jak? - ton Severusa złagodniał.
-Po przez wzbudzeniu w nim bardzo silnych emocji.
-Weasley koniec dyżuru.
-Ale.. - zaczął Ron
- Minus pięć punktów dla Gryffindoru.
-Za co?
-Minus dziesięć punktów do Gryffindoru.
-Nie ma pan prawa! To jej się powinno odjąć punkty!
-Minus pięćdziesiąt punktów za podważanie zdania nauczyciela Wesley - Snape zmierzył go lodowatym spojrzeniem - Chyba wyraziłem się jasno.
-Tak profesorze - wysyczał rudzielec przez zęby, po czym oddalił się w stronę wieży gryfonów.
-A ty Riddle do skrzdła szpitalnego. Jeśli ktokolwiek będzie chciał Cię ukarać szlabanem, powiedz że masz moje pozwolenie.
-Dziękuje.
Severus skinął głową, po czym oddalił się w tylko sobie znanym kierunku.
Zaczęłam przeskakiwać po dwa stopnie by jak najszybciej dostać się do skrzydła szpitalnego. Otworzyłam delikatnie drzwi, po czym bezszelestnie weszłam do pomieszczenia. Podeszłam do łóżka na którym spoczywało bezwładne ciało blondyna. Westchnęłam. Serce waliło mi jak oszalałe z nadmiaru emocji. Strach powoli przejmował kontrolę nad moim ciałem. Usiadłam na swoim stałym miejscu koło łóżka chłopaka, i ujęłam jego dłoń. Nabrałam powietrza do płuc po czym powoli je wypuściłam.
Oto nadeszła decydująca chwila..
~~*~~*~~*~~
Czekam na wasze opinie!
Całusy ;*
A to głupi buc i dupek z rona!!! Nawet nie zasługuje aby pisac jego imię z dużej litery.
OdpowiedzUsuńDlaczego uspiłaś blondynkę?????:(
Rozdział wspaniały!
Załozyłam nowy blog
kwiaty-smutku.blogspot.com
Całuski
Layls:*
Rozdział jest boski ♥ Ron powinien zginąć i to bardzo boleśnie, mam nadzieję, że kiedyś to nastąpi :) Ciekawa jest, co Hermiona zrobi lub powie Draconowi, mam swoje podejrzenia, ale poczekam do kolejnego rozdziału :D Życzę dużo weny i mam nadzieje, że nowy rozdział niebawem ♥
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Jak ja nie lubię Rona. Irytował mnie w książce, filmie i w większości opowiadań jest skończonym kretynem.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo dobry. Wyłapałam może jedną literówkę. Jestem ciekawa czy Hermionie uda się obudzić Draco. A on pewnie będzie pamiętał kto go zrzucił ze schodów, nie? Oby upiekło się Ronowi.
Zapraszam do siebie na my-nie-zapominamy.blogspot.com
pozdrawiam
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńRon z rozdziału na rozdział coraz bardziej mnie wkurza, mam nadzieję, że ktoś mu w końcu utrze nosa, bo coś za dużo sobie pozwala.
Oby Herm udało się obudzić Draco ;)
Pozdrawiam ;)
Pocałuje go
OdpowiedzUsuńPocałuje go
Pocałuje go
:DDD
Jaram się. Genialny rozdział :)
Pozdrawiam,
Lexie
Jak mogłaś urwać w takim momencie? Mam nadzieje, że uda jej się go obudzić.. Świetny rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział *,* jestem zachwycona twoimi umiejętnościami! Nienawidzę Rona, ale dobrze że Hermiona mu trochę pocisnęła. w końcu jest Riddle ^^ Mam nadzieję, że Rudzielec umrze w torturach z rąk Hermiony jak nadejdzie bitwa ostateczna. Czekam na cdn <3 ~ Ava
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPocałuje go!
OdpowiedzUsuńCzemu mi to zrobiłaś i przerwałaś w takim momencie?
Jak ja nienawidzę Rona :-/ Idiota!! Czekam na następny rozdział !! Mam nadzieję, że Draco się obudzi :-)
OdpowiedzUsuńSuper! :D
OdpowiedzUsuńCzytałam ostatnio o podobnym motywie na innym blogu... ale nie ważne ;> Fajnie Ci to wyszło. Czyżby lekarstwem na jego śpiączkę był... całus? ;>
Przejrzyj notkę, żeby wyeliminować ewentualne błędy. Jest ich trochę :)
Ogólnie bardzo mi się podobało :)
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!
DiaMent.
Jak mogłaś przerwać w takim momencie!? Ughhh! Tak nie można. I musze czekać do kolejnego rozdziału, żeby przekonac się jak Hermiona go obudzi... pocaluje go? A może po prostu wyzna, ze go kocha? No nic... trzeba czekać xd
OdpowiedzUsuńRon tp oczywiście skonczony idiota. Jest tyle możliwości. Mogl go zabić jakos inaczej, tak zeby bylo wiadomo, ze Draco na pewno nie przeżyje... a tu schody. No ale nie wyobrazajmy sobie za duzo. W koncu to Ronald. :D
Ah, nie moge sie doczekać kokjnego rozdziału! !
Pozdrawiam i życzę Ci galopujacej weny <3
Jejku, ten rozdział jest Wspaniały! Mam nadzieję, że następny będzie jak najszybciej...bo nie wytrzymam. Mentalnie przesyłam Ci Wenę. XD Z niecierpliwością czekam na kolejny. Sendara.
OdpowiedzUsuńNienawidzę Rona. Idiota po prostu! Czy Molly nie wpoiła mu żadnych podstawowych zasad funkcjonowania w społeczeństwie?!
OdpowiedzUsuńBiedny Draco... Mam w głębi duszy nadzieję, że Hermiona wybudzi go ze śpiączki pięknymi dwoma słowami, które mają 9 liter :)
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział!
Why? :O Czemu kończysz w takim momencie?! Torturujesz mnie...
OdpowiedzUsuńA Ron to niech się utopi czy coś xD Biedny Drauś w śpiączce ;(
Czekam na kolejny!
Co ten Ron jeszcze wymyśli? Dobrze, że Snape ich zauważył. Świetny był fragment, w którym odejmował mu punkty.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i scenę między Draco i Mioną :)
Skasowal mi sie caaaly piekny, dlugi komentarz -,- ja naprawde nie wiem, za jakie grzechy?!
OdpowiedzUsuńOgolnie chodzilo mi o to, ze jest piekne Dramione i jebniety Weasley, o. I ze postradam zmysly zanim dodasz kolejny rozdzial, bedzie masakra. Cos bardziej konstruktywnego naskrobe w piatek, gdy bede miala w koncu chwile wytchnienia.
Tymczasem wysylam do Ciebie calusy, usciski i wene! :*
PS Ale chamsko z anonima ;c Musialam, bo telefon zastrajkowal i nie chcial sie polaczyc z kontem google ;c
/ Ronnie
emersonn jest zła, bo emersonn nie ma weny nawet na głupi komentarz :<
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział!
A Ron to tempa szczała, o!
pozdrawiam, em.
kiedy nowy
OdpowiedzUsuńmam już połowę napisaną ^^ wiec myślę. że w tym tygodniu ;)
UsuńRozdział genialny ;) Bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że fretka się obudzi ;d
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, tak samo jak inne. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń